Z książkami o polskim metalu jest jak z naszymi zespołami w światowej czołówce tej muzyki: mało, ale za to całkiem dobrze. Mamy kilka świetnych biografii zespołów (Wojna totalna i Konkwistadorzy diabła) i trochę gorszych poszczególnych muzyków (Nergal i Roman Kostrzewski). Jednak do 2021 brakowało pozycji bardziej przekrojowej. Zaradzić temu postanowił redaktor naczelny Musick Magazine, Piotr Dorosiński, tworząc dzieło pod tytułem Rzeźpospolita. Już sama objętość jest imponująca: 708 stron wywiadów, recenzji, zdjęć oraz przedruków biletów, plakatów i ulotek. Wszystko to opowiada historię polskiego undergroundowego metalu lat 1990tych. Tam właśnie rodziły się i umierały kariery wielu ciekawych zespołów. Niektóre z nich przemknęły przez niebo jak komety, inne usadowiły się na firmamencie metalowego nieba, gdzie rezydują po dziś dzień.

Kwestia podziemności jest traktowana głównie z perspektywy lokalnej, przez co autor pomija takich wykonawców jak Kat, Acid Drinkers, KnŻ i Sweet Noise, ale nie Vader, których teledysk pokazywano w MTV. Jak dla mnie szkoda, tych brakujących bandów, bo ciekawe by było poznać ich opinie o reszcie sceny, ale taki wybór Dorosińskiego jest dla mnie zrozumiały, bo materiały o w/w ekipach dość łatwo znaleźć. Drugą rzeczą, którą bym dodał dla przejrzystości, byłyby przypisy. Co i rusz natrafiałem na ksywy, nazwy lub terminy (Przede wszystkim „reh”! Teraz wiem, że to „rehearsal”, czyli nagranie z próby), których w ogóle nie kojarzyłem i czułem się lekko zagubiony. Z tego też powodu, odnoszę wrażenie, jakby Rzeźpospolita była skierowana do weteranów sceny, którzy chcą sobie powspominać, a nie do spragnionych wiedzy świeżaków. Jako że z racji wieku należę do tej drugiej grupy, jest to dla mnie wada. Najpoważniejszym jednak problemem jest niechęć twórcy do selekcji materiałów. W trakcie lektury odnosiłem wrażenie, jakby naczelny Musicka chciał między okładkami zmieścić absolutnie wszystko w temacie. Widać to w przypadku wywiadów, gdzie kilka razy powtarzane są te same kombatanckie historyjki o poczcie, znaczkach i przegrywaniu muzyki. Kiedy już skończyłem czytanie rozmów z ludźmi ze sceny i miałem troszeczkę dość, na stronie 585 zaczęły się recenzje wybranych płyt. Sto stron dalej jeszcze więcej recenzji, tym razem w wykonaniu zaproszonych gości. W tym momencie miałem już powyżej uszu opowieści o złych/nieudolnych wydawcach, zmarnowanych szansach, oraz słów takich jak „konwencja”, „oryginalność” i „bezkompromisowość”. Jeśli o mnie chodzi, tych dwóch ostatnich sekcji nie powinno być wcale, a resztę trzeba było ściąć do 400-450 stron. Wtedy byłaby to pozycja bardzo dobra.
Bo wiedzy i dobrej muzyki jest na kartach Rzeźpospolitej całe mnóstwo. O szalonych latach dziewięćdziesiątych opowiadają nie tylko muzycy, ale też twórcy zine’ów, wydawcy, promotorzy i właściciele sklepów z płytami i gadżetami. Każdy z nich dzieli się mniej lub bardziej ciekawymi historiami o ostatniej dekadzie XX w. Bardzo podoba mi się, że autor wcale nie cenzuruje swoich rozmówców. I jasne, zdarzają się osoby niezbyt mądre, nie mające problemu z przemocą i seksizmem, ale kto powiedział, że metalowcy to elita intelektualna? Ważne, że zdarza im się nagrywać fajną muzę. Myślę, że każdy, kto sięgnie po tę pozycję znajdzie dla siebie coś nowego. Ja na ten przykład odkryłem takie zespoły jak Taranis i Violent Dirge, oraz przypomniałem o bardzo fajnych ekipach death metalowych z Damnation na czele.
Czy warto więc kupić Rzeźpospolitą? Tak, jak najbardziej. Pod względem merytorycznym jest to bardzo udana pozycja, a braki w stylu da się przeżyć. Czyta się długo, ale przecież metal to nie rurki z kremem.
No i namówiłeś. Co do zespołów: KNŻ – o ile pamiętam nigdy nie grali metalu i wybili się na popularności wokalisty wiadomo kogo (ale przypomnę sobie dwie pierwsze płyty); Sweet Noise – oni (dla mnie) też nigdy nie grali metalu, a przez pryzmat dzisiejszym zachowań Glacy mało kto traktuje ich poważnie, chociaż pamiętam, że „Bruk” czy „Koniec Wieku” swego czasu namieszały w rocku; Acid Drinkers to taki juwenaliowy metal, taka thrashowa wersja Nocnego Kochanka. Oprócz dwóch płyt z okresu 2000-2003 dla mnie mało ciekawi. A Kat? Kata każdy znał, legenda otrzaskana z raczkującym podziemiem jeszcze lat ’80. I nie wiem ile masz lat (strzelam ze zdjęcia – 28 :P), i czy sam mogę się do weteranów zaliczyć (w moim mniemaniu nie, dopiero w tym roku skończę 40).
Ciekawe, czy będzie coś o tych grupach (na pewno jest, ale…): Trójmiejski (chyba Gdańsk ale głowy nie dam) Ghost, lubelski Convent (absolutne prześwietne demo/ep „Veritatis Splendor”, Betrayer, Armagedon (ich „Invisible Circle” to KVLT nad KVLTY), grindowcy ze Squash Bowels, Dead Infection…
Niemniej książka wczoraj zamówiona i czekam na przesyłkę 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Super! Mam nadzieję, że Ci przypasuje! Polecam umiarkowane dawkowanie, np. jeden wywiad dziennie. Myślę, że wtedy powtarzanie informacji nie będzie aż tak rażące.
Zgodzę się, że KnŻ i Sweet Noise to są zespoły kontrowersyjne, ale skoro Rage Against the Machine zaliczamy do metalu, to ich też chyba można.
Większość z wymienionych przez Ciebie zespołów jest przynajmniej wymieniona, z wyjątkiem chyba Squash Bowels.
PolubieniePolubienie
Czytuje zazwyczaj na kibelku albo jak gdzieś na coś czekam także czytam często ale w mniejszych dawkach także git 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba