Zacznę od kwestii około-muzycznej, która wszystkich martwi, a mnie i innych starych i pracujących ludzi cieszy. Otóż, nowa miejscówka Bazyla położona jest przy blokach mieszkalnych, i okazało się, że gdy grany jest metal, to sąsiedzi też słyszą i nie wszystkim się to podoba. Toteż wprowadzono ciszę nocną, co oznacza, że koncerty muszą się kończyć o 22. Jako, że był to poniedziałek i następnego dnia trzeba iść pracować na kolejne płyty i koncerty, trochę mnie to ucieszyło, tym bardziej, że, jak wspominałem, Nowy Bazyl jest chyba dwa razy dalej od mojego domu i powroty z Jeżyc na Rataje po północy to nie jest najfajniejsza sprawa. OK, czas na muzykę.

Cruciamentum:
Na scenie pierwszy stawił się perkusista o image’u schludnego studenta i trzech łysych wiosłowych, wyglądających jakby ich odciągnięto przed chwilą od taśmy produkcyjnej w jakiejś fabryce w Birmingham. A potem zaczęli grać ten swój ciężki death metal.
Ogólnie było bardzo rzetelnie- dobre wykonanie, spoko piosenki- wszystko w normie. Jednak po ok 30 minutach miałem już dość. Te ich numery na płycie fajnie ułożone i dopieszczone brzmieniowo, na żywo trochę zlewają się w jeden i fakt, że rozciągnęli go do godziny był trochę męczący. No i z powodu ciszy nocnej, ucięli występ gwiazdy wieczoru.

Blood Incantation:
Oceniając po samych nagraniach z zeszłego roku, o wiele bardziej cenię sobie twórczość Anglików. BI grają dla mnie trochę zbyt chaotycznie. O dziwo, na żywo role się odwróciły i to Amerykanie skradli me serce. Duża w tym zasługa wokalisty, który wygląda jak młody Bob z Miasteczka Twin Peaks. Dodatkowo jego konferansjerka przypomina raport wystrzeliwany z jakiegoś komputera, który bardzo szybko “opowiadaozagładziekosmosieipieklełączącwszystkiewyrazywjeden”. Ale jak już darł ryja to nie było pytań, zresztą tak samo z grą jego i kompanów. Sporo cytatów z Morbid Angel i późnego Death w wersji live wciągało słuchaczy, których niestety trochę ubyło w przerwie. Ogólnie fajny koncert, który sprawił, że ten poniedziałek okazał się ostatecznie więcej niż znośny.
Skomentuj