Warsztat jest małym i obskurnym klubem, w którym od progu czuć klimat undergroundu. Ściany przystrojone są tapetami z zinów i wlepek, a całość powstała przez zaadaptowanie jakiegoś pustostanu. Jak dla mnie idealne miejsce na koncerty muzyki brzydkiej i głośnej. Chociaż z tą głośnością to trochę przesadzili tego wieczoru i moje lewe ucho 3 dni dochodziło do siebie. Chyba czas zainwestować w stopery.
o.d.r.a.
Kwartet z Wrocławia grający “blues z obszczanej bramy”, jak sami o sobie piszą. W praktyce jest to chamski i chropowaty sludge, z melodiami pożyczonymi od Kyuss. Bardzo fajnie to bujało, a najlepsze wrażenie robił wokalista, który kojarzył mi się z Super Hansem z serialu Peep Show (polecam serdecznie!).
Dom zły
W przypadku tych puławian osoba dzierżąca mikrofon również była mocną stroną zespołu. Ryk Ani idealnie dopełniał ścianę dźwięku trzęsącą sufitem Warsztatu. Muzyka Domu złego to taka wypadkowa post-hardcore’a i atmosferycznego black metalu, podana w tak porywający sposób, że ani razu nie spojrzałem się na zegarek, tylko stałem jak w transie. Świetny koncert i teraz pozostaje mi tylko czekać na trzeci krążek zespołu, a pierwszy z Anią na posadzie wokalistki. Jaram się wielce.
Obowiązki zawodowe wraz z problemami ze snem zmusiły mnie do odwrotu przed występem głównej gwiazdy, czyli Guantanamo Party Program. Na szczęście tego dnia publika dopisała (wg. organizatorów było 150 osób, które czyniły całkiem spory ścisk) i nie sądzę, by ktoś mą nieobecność zauważył.
Skomentuj