
Wspaniały, kipiący nienawiścią black metal, którego motorem jest perkusja Inferno. Za pozostałe instrumenty odpowiada Skyggen aka Paimon, grający dotychczas zespołach, których same nazwy przyprawiłyby członków Antify o palpitację. W Indian Summer… nie doszukałem się wątków ksenofobicznych, a jedynie czystą mizantropię, stąd ta recenzja. Wracając do muzyki, to tak jak pisałem w pierwszym zdaniu, jest bardzo dobrze. Każdy z siedmiu utworów, na czele z “Gang-raping the Seven Virtues”, jest wręcz porywający. Brutalność kojarząca się z Marduk, przerywana jest tu i tam partiami bardziej przestrzennymi, by za chwilę znowu uderzyły nas w uszy gęste uderzenia pana Zbigniewa. Całość uzupełnia brudna, ale nie amatorska produkcja i proszę- mamy pewniak do podsumowania najlepszych płyt roku.
Twoja recenzja znajduje potwierdzenie w ocenach tej płyty przez innych maniaków black metalu. Swoją drogą ciekawy wokal. Do mnie jednak to nie przemawia, we Mgle odnajduję moc i melodię i rytm, tu jedynie moc, a melodia i rytm to może w czwartym utworze (Gang-Raping the Seven Virtues). Dałbym lajka ale nie moja bajka, ciężkie niczym porto…
PolubieniePolubienie
Dla mnie to jest właśnie na granicy słuchalności, ale ciągle sprawiające przyjemność. A porto pycha!
PolubieniePolubienie
Interesująca definicja jeśli chodzi o jedno z kryteriów uznania za dobry bądź zły album – granica słuchalności. Każdy widać ma ją inną. Powinno być jeszcze coś takiego jak „wciągalność” taka „miodność” jak w grach. Bo dziś nie wiedzieć dlaczego jeszcze raz słucham tego.
Bardziej w granicach mej słuchalności jest taka Plaga – Magia Gwiezdnej Entropii.
Ten black metal to zaczyna być naszym sportem narodowym chyba…..
PolubieniePolubienie
Raczej kwestia poziomu wstępu, ale w zasadzie tak. No i ta granica przesuwa się z osłuchaniem i ewentualną zmianą preferencji. Kiedyś np. nie dałbym rady przesłuchać całej płyty Cannibal Corpse, a dziś wiele z nich daje mi sporo radości.
PolubieniePolubienie
z nowości, trzeba wspomnieć ! Nergal nagrał Volbeata 😉 taka to nowa jego płyta. Jakiś album ME AND THAT MAN – New Man, New Songs, Same Shit, Vol.1 and Vol.2
PolubieniePolubienie
Słuchałem obu i pojedyncze piosenki są niezłe (np. „Burning Churches” z Matem McNerneyem), ale jako całość raczej nuda.
PolubieniePolubienie
Uff
Dziękuję serdecznie, w sumie chciałem się przekonać do Darskiego ale zaufam Twojej opinii, nie raz była zgodna z moimi oczekiwaniami, choć dla sprawdzenia (ograniczone zaufanie 😉) przesłuchałem jedną czy dwie pozycje. I się sam siebie zapytałem, co to do k.nędzy jest ? Jakieś kolędy ? Wzorem Metallicy covery ? Featuring wszyscy co miał pod ręką ?
Dziękuję raz jeszcze przynajmniej mogę oddać się Mastodonowi, Catafalkowi, i posiedzieć we Mgle.
Dziękuję też za dyspensę co do przekleństw, będę się starał jednak być porządnym komentatorem ale kto wie kto i kiedy i jak mocno mnie zbulwersuje.
Wszystkiego dobrego na święta.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Spóźnione „wzajemnie!”.
PolubieniePolubienie