Poniedziałkowy wieczór z najmodniejszym obecnie zespołem black metalowym. Wśród publiki połowa sceny krakowskiej, w tym kilku Gruzinów, a także najpotężniejszy polski pisarz. Organizacyjnie przyzwoicie, ale przydałoby się dodatkowe stanowisko z napojami (albo dwa), gdyż kolejka była niemiłosiernie długa.
Nubivagant

Czyli solowy projekt włoskiej połowy Darvazy, Omegi. Na scenie zaprezentował się w formie duetu: śpiewający gitarzysta plus bębniarz. Brzmiało to okropnie. Przeciętne blaczki ze sklepu z blaczkami, a do tego wokale ukradzione od Briana Molko z Placebo. Fatalne rozpoczęscie wieczoru.
Ritual Death

Koledzy ze wspomnianej Darvazy chyba nie mogę żyć bez siebie, bo u kolejnego wykonawcy za śpiew odpowiadał Wraath, czyli połowa norweska. Dowiedziałem się tego dopiero później, gdyż na scenie miał na sobie maskę czaszki z wbudowanym mikrofonem. Troszkę śmieszny motyw, ale na szczęście do muzyki nie mogłem mieć zastrzeżeń: wściekła, opakowana w krótkie, zgrabne numery muzyka nie pozwoliła mi odejść od sceny choćby na chwilę.
Kringa

Kolejna porażka. Nudne, rozmemłane piosenki, dodatkowo położone przez dwóch wokalistów. Ten z gitarą za bardzo wczuwał się w rolę Attilli Csihara, a ten z basem zdawał się cały czas śpiewać na wdechu. Nie wiem, czy wytrzymałem do trzeciego numeru.
Kiepski żart prowadzącego: lepiej by do nich pasowała nazwa “Cringe-ah”. Przepraszam.
Misthyrming

Islandczycy zaskoczyli mnie jeszcze przed zagraniem pierwszej nutki. Sądząc po samej muzyce, spodziewałem się jakichś kapłanów metalu w długich szatach, którzy w pełnym skupieniu będą odgrywać swoje dzikie kompozycje. Nic z tych rzeczy. Zespół wyglądał jak czwórka korposzczurów, przeciągniętych przez kopalnię węgla. Poza kudłatym gitarzystą, wszyscy mieli krótkie włosy i koszule na guziki, umorusani cali jak po całodziennej szychcie. Ich zachowaniu scenicznemu też znacznie bliżej było do bardziej imprezowych podgatunków metalu, niż czarnej mszy. Chłopaki latali po scenie wywijając gitarami, jakby szatan ich opętał. Frontman bezpretensjonalnie zagadywał do publiki po polsku: „Siemaneczko!”. W pewnym momencie na scenę wrócił Wraath, który najpierw napoił każdego muzyka Jagermeisterem, a potem wyryczał z islandczykami jeden utwór. Tak więc rock ‘n’ roll na pełnej. Muzycznie wszystko się zgadzało- czuć było szaleństwo i ogień, pod względem wykonawczym też w punkt. Ale czegoś mi zabrakło. Jakiegoś pierwiastka niesamowitości, obecnego na płytach, który sprawia, że to właśnie Misthyrming liderują nowej generacji black metalu. Nie zmienia to faktu, że zespół zaprezentował się z naprawdę dobrej strony i jeśli będziecie mieli możliwość zobaczenia ich na żywo, zdecydowanie polecam.
ps. Czy ktoś z Was pił bezalkoholową IPĘ od Żywca? Spróbowałem jej po raz pierwszy tego wieczora i śmierdziała jak stary rosół, a smakowała jeszcze gorzej. Napój pochodził prosto z butelki, więc nie była to wina brudnego kranika. Tak czy owak, przestrzegam.
Czy ten „najpotężniejszy polski pisarz” powinien nam się kojarzyć z perkusistą Satyricon? 🙂
PolubieniePolubienie
Nieee… Pisarz jest potężny i nie maluje oczu.
PolubieniePolubienie
Czyli nie Mróz? 🙂
PolubieniePolubienie
Podaję przedostatnią podpowiedź: jedna z jego książek nazywa się jak jeden z pierwszych zespołów thrash metalowych z USA.
PolubieniePolubienie
Ok, Łukasz O. 🙂 Wygrałem coś? :):):)
PolubieniePolubienie
W sumie, czemu nie? Możesz wybrać jeden album, trwający do 90 minut, a ja go zrecenzuję do końca marca.
PolubieniePolubienie
Peter, to wygrywasz taką samą nagrodę za liczbę komentarzy. Czekam na Wasze propozycje.
PolubieniePolubienie
Dobra, sam chciałeś – stare, ale jak dla mnie zło absolutne: Diagnose: Lebensgefahr - Transformalin 🙂
(opcjonalnie: Silencer – Death, pierce me)
Możliwe, że się zmieścisz w jednym słowie:)
Pozdro \m/
PolubieniePolubienie
a ja nadal nie trybie o kim mowa ….;)
PolubieniePolubienie
Łukasz Orbitowski 🙂
PolubieniePolubienie
Dzień dobry
kiedy przeczytałem to co napisałeś że ów jest „najpotężniejszy” zacząłem szukać wśród Żeromskich, Reymontów Sienkiewiczów, Lemów i Szymborskich. Jak padło nazwisko to teraz zastanawiam się dlaczego ów wieszcz tytułowany jest „naj”. Czy ze względu na to co sam o sobie sądzi, czy rzeczywiście ze względu na jakość twórczości pisarczyka czy może też na fakt że może mierzy 2 m i waży ze 150 kilo. Nadal nie wiem. Dazynt meter.
Bardzom rad że wygrałem, nie pamiętam kiedy cokolwiek wygrałem, dawno mnie tak nic nie ucieszyło !. Dam wybór, bo nie chciałbym abyś na przykład zobowiązany danym słowem męczył się dalsze 85 minut, po przesłuchaniu pierwszych pięciu. Rozważ może
Closer to doom – bigelf
Bloodlust And Perversion – Carpathian Forest
so far so noir – subvision
Jako żurnalista zrób z tym co chcesz w swoim stylu, nie szczędząc jeśli zajdzie potrzeba inwektyw pogardy lub zachwytu. Dziennikarska rzetelność, uczciwość, bezstronność. I czasami dopi….lenie do pieca. To tu cenię !
PolubieniePolubienie
„wśród Żeromskich, Reymontów Sienkiewiczów, Lemów i Szymborskich” – oni JUŻ nie chodzą na koncerty 🙂
PolubieniePolubienie
„nie chodzą na koncerty” sądziłem że to jakaś przenośnia którą autor się posłużył, może ów największy pojawił się nie pod fizyczną postacią a na plakacie, przebraniu…..
Kto wie co po drugiej stronie – jest tam już i sporo utalentowanych grajków, byłoby kogo posłuchać, choćby Eddie VH którego ostatnio autor wspominał. Ciekawym też czy Lemmy poszedł do nieba czy piekła…
Próbowałem zmierzyć się z:
– Diagnose: Lebensgefahr - Transformalin – ale to nie dla mnie, zacząłem zastanawiać się gdzie jest granica między muzyką a nie wiem czym….
– Silencer – Death, pierce me – to jest bardziej zjadliwe, wokalista jednak ma chyba z 7cm rozwarcia i śpiewa z porodówki….
PolubieniePolubienie
To jest ten sam koleś…:) Poczytaj o nim, nazywa się Nattramn. Nic już nie będzie takie jak kiedyś…:)
PolubieniePolubienie
Płyta Silencera jest muzycznie całkiem do przełknięcia, tam wszystko gra !!. Tworzy się klimat grozy, kontrowersje wzbudza ten wokal z jednej strony dobrze uzupełniający treści muzyczne z drugiej strony zadaje mi pytanie – ile można wyć i płakać do księżyca.
Trudno też ocenić co jest fałszem a co prawdą z jego życia, czy ów artysta rzeczywiście odpowiedzialny jest za mord, czy może jego brat i czy rzeczywiście odrąbał sobie dłonie i zastąpił świńskimi raciczkami. Ale tak jak nagrał ostatnią płytę chyba w 2012 (ta której słuchać nie daję rady, jest z 2007) informując chyba w 2015 o jakimś projekcie muzycznym to zniknął i dziś w 2023 go nie ma.
Tak jak gospodarza tego przybytku który nabrał wody w usta, może słucha i rozkminia co tu napisać o tym twórcy który zapodał „M” do oceny
Co w tej Szwecji jest że tam powstają takie nie mainstreamowe metalowe idee i pomysły ?
Co znaczy silencer – uciszacz ? Zatyczka ? Wygłuszacz ?
Ale jeśli dowiem się że rzeczywiście mordował – nie będę słuchał zwyrodnialca, nie akceptuję i mówię stanowcze nie wszelkim mordom, sadystom i zbokolom!
PolubieniePolubienie
breaking news
zapomniałem dopowiedzieć wczoraj Panowie może nie na temat ale ma się na lepsze w tym kraju:
„Radio Poznań we wtorek 24 stycznia poinformowało, że organizator koncertu Zenona Martyniuka w auli Uniwersytetu Adama Mickiewicza w porozumieniu z władzami uczelni odwołał zaplanowane wydarzenie.”
PolubieniePolubienie
Ja ma być za publiczne, niech spierdala. Ale jak ktoś prywatny zapłacił uczelni za wynajem, to niech se gra. Mi tam Zenek i reszta nie przeszkadzają, o ile nie idą na niego pieniądze z podatków.
PolubieniePolubienie
Co do Waszych płyt, to zapisuję się na te:
Diagnose: Lebensgefahr: Transformalin
Subvision: So far so noir.
Postaram się wyrobić do końca marca.
PolubieniePolubienie
Wow !
Diagnose: Lebensgefahr: Transformalin – to jest nie lada wyzwanie !
Subvision: So far so noir. – to jest lekkie proste i przyjemne przy tym wyżej, nie będę spojlerował czy jak tam mówią młodzi rockowo-pankowa abba 😉
co do Zenka – no on gra raczej od tych siedmiu chyba lat za publiczne.
Nie mniej czy jeżeli o wszystkim decydowałyby pieniądze byłby to dobry kierunek.
Gdybym tak miał załóżmy potencjalnie (a nie mam) kupę szmalu i jako ekscentryk wymyślił sobie koncert Wataina i za zgodą proboszcza chciałbym aby zagrali w świątyni opatrzności Bożej to co ?
PolubieniePolubienie
…a koniec marca już za dziewięć godzin…:)
PolubieniePolubienie
posżło w pizdu
mamy kwiecień czternastego
PolubieniePolubienie
Jak pisał Kurt Vonnegut: „zdarza się i tak”. Może coś będzie w tym tygodniu.
PolubieniePolubienie
Taaa… Pisał i teraz nie żyje… 🙂
PolubieniePolubienie
Zdarza się i tak.
PolubieniePolubienie
Rzeczywiście tak pisał i powtarzał to w kółko w tej powieści ! Kolega nie tylko muzycznie ale i prozaicznie zna się na rzeczy.
Trochę mi zajęło skąd to nazwisko i powiedzenie i przypomniało mi się że niecały rok temu, chcąc przeczytać w życiu coś bardziej ambitnego niż szkolne lektury czy książki techniczne sięgnąłem po prozę i była to właśnie książka Kurta. Wojna straszna rzecz ale książką byłem raczej rozczarowany. Znam książkę bardziej wstrząsającą, pewnego czecha, o obozie. Jest też np. taka książka jak „paragraf 22”. Nie mniej najbardziej najbardziej w życiu wrażenie na mnie zrobiło „sto lat samotności”. Nie o wojnie. Chciałbym przeczytać coś równie dobrego ale nie wiem co.
p.s. jak ex ghostowiec musze wspomnieć mimo że wszyscy wiedzą że wyjdzie epka z pięcioma coverami. Jesus he knows me jednak jest coverem kiepskim a teledysk pretensjonalny, płytki i obrzydliwy mam wrażenie że nie mają już pomysły na siebie co zrobić aby być jeszcze bardziej konrowersyjnym
PolubieniePolubienie
Pełna zgoda, co do „Jesus…”. Teledysk wygląda jakby sam Nergal go napisał i wyreżyserował.
Co do Vonneguta, to pisałem o nim licencjat i moją ulubioną jego powieścią był wtedy „Slapstick”. A jeśli chodzi o ulubione ogólnie, to tak na szybko to „Nowy wspaniały świat”, „Mistrz i Małgorzata” i „Lolita”.
PolubieniePolubienie