Ass to Mouth: Degenerate
Grind z Wrocławia. Blasty, świńskie kwiki, przerywniki w postaci filmowych cytatów i krótkie piosenki – wszystko jest jak z podręcznika. Ale całość nie porywa w ogóle. Propsy za nazwę.
Babymetal: Babymetal
Taki dowcip w formie żartu. Ciężkie riffy z różnych metalowych bajek (thrash, death, industrial i inne pewnie też. Większość całkiem spoko.) jako tło dla ultra-melodyjnego śpiewu trójki japońskich dziewcząt. Całej płyty za chuj nie da się przesłuchać za jednym zamachem, ale od piosenki “Gimme Chocko!” nie potrafię się uwolnić.
Conan: Blood Eagle
Bardzo sympatyczny sludge metal. Dupy może nie urywa, ale przy dotychczasowym poziomie przesłuchanych płyt z 2014, jest w zdecydowanej czołówce.
Have a Nice Life: The Unnatural World
Smętny indie rock. Poza fajną okładką nic ciekawego.
Kriegsmaschine: Enemy of Man
Jest mrocznie i ciężko, zło wyziera zza każdej nutki, i ogólnie wydaje się być dobrze. Niestety, całość jest zbyt monotonna i nawet po wielokrotnym przesłuchaniu trudno przypomnieć sobie jakikolwiek motyw, o całej piosence nie wspominając, a i powracać do tej muzyki nie odczuwam potrzeby.
Portal (SWE): For All That Is Damned
Zawód w chuj. Spodziewałem się nowej płyty mistrzów pokręconego deathu z Australii, a dostałem kolejną kopię At the Gates z kraju Ikei. Nie jest jakoś specjalnie źle, ale takich płyt jest na pęczki.
Whispered: Shogunate Macabre
Symfoniczny death metal z elementami japońskiego folku, prosto z Finlandii. Myślę, że gdyby nie egzotyka tych elementów, nie dałoby się tego słuchać, a tak jest w miarę ciekawie. Choć w niektórych miejscach patos jest trochę irytujący.
Wolves Like Us: Black Soul Choir
Nowoczesny (post?) hard rock, z lekkimi naleciałościami stonerowo-sludge’owymi. Nienajgorsze, ale nie zostawia trwalszych wrażeń.
Woods of Desolation: As the Stars
Nudne jak Deafheaven. I tak samo jak tam, za mało tu blacku, za dużo gaze’u.
obrazek pochodzi z www.hitthefloor.com
Skomentuj