Kwintesencja #1 – Lamb of God

lamb-of-god-696x442-1

Zaczynamy od ekipy Randy’ego Blythe z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że jest to niezwykle istotny dla mnie zespół, dzięki któremu przekonałem się do muzyki bardziej ekstremalnej, tj. takiej, w której nie ma w ogóle czystych wokali. Dodatkowo ich koncert w starej Progresji należy do moich najlepszych wspomnień związanych z muzyką na żywo. Po trzecie wczoraj odbyła się premiera ich ósmej płyty zatytułowanej Lamb of God. Jeszcze porządnie jej nie przesłuchałem, ale z czterech promujących ją singli żaden nie jest dobry. Dlatego lepiej cofnąć się w przeszłość, kiedy nagrywali naprawdę dobre rzeczy.

Tak ogólnie

Lamb of God zacząłem słuchać od Ashes of the Wake. Pamiętam, że w tamtym czasie katowałem się Panterą, ale szukałem czegoś jeszcze cięższego i bardziej technicznego. Oczywiście nie ma tutaj mowy o jakichś progresywnych zawijasach, ale w sferze gitarowej dzieje się dużo ciekawych rzeczy, a i solówki duetu Morton-Adler potrafią cieszyć ucho. Same piosenki fajnie balansują pomiędzy brutalnością i solidnym groove’em, od którego buzia się cieszy, a głowa buja rytmicznie. Miłym bonusem są niegłupie teksty autorstwa wspomnianego Marka Mortona i wokalisty Randy’ego Blythe’a. Nie tylko zapadają w pamięć (“This is a motherfucking invitation!”), ale zazwyczaj są o czymś ciekawym, co skłania słuchacza do choćby krótkiej rozkminy. Tak więc wszystko się zgadza.

Dyskografia

Pierwsze dwa wydawnictwa Amerykanów, Burn the Priest (wydane pod taką też nazwą) i oficjalny debiut LoG- New American Gospel do teraz robią wrażenie swoją intensywną mieszanką brzmień, które momentami podchodzą nawet pod deathgrind i ciężki sludge, a  przeplatają je riffy ewidentnie pożyczone od Dimebaga. Żeby jeszcze sponiewierać słuchacza, produkcja jest obleśnie prymitywna i odpychająca. Z obu tych wydawnictw do obecnej setlisty koncertowej przetrwało tylko “Black Label” co bardzo dobrze pokazuje problem jaki mieli panowie na początku kariery- pisanie chwytliwych i zapamiętywalnych kompozycje.

As the Palaces Burn (2003)

r-447054-1350526645-3427.jpeg

Wraz z premierą As the Palaces Burn kwintet z Richmond poczynił pierwszy krok w kierunku przystępniejszego grania. Produkcja, tym razem ogarniana przez Devina Townsenda, ciągle nie należała do najlepszych, ale była zdecydowanie przejrzystsza niż poprzednio. Same utwory stały się trochę bardziej uporządkowane i prostsze, a przez to łatwiej wpadały w ucho. Ich rdzeniem był ciągle groove metal rodem z Teksasu, ale tym razem ożeniony z ciężkim thrashem ze szkoły Testament (od których ukradli później riff z “Over the Wall”). Do tego doszły naprawdę dobrze napisane teksty o religii, polityce i problemach alkoholowych.
AtPB to zdecydowanie mój ulubiony krążek Baranka Bożego. Nie tylko ma brudne, niedoskonałe brzmienie, które uwielbiam, ale też jedne z najlepszych piosenek w ostatnim dwudziestoleciu. “Ruin”, “11th Hour”, “For Your Malice” i wieńczący całość “Vigil” są wprost wspaniałe i często do nich wracam. Całej reszcie też niewiele można zarzucić. Po tym krążku nastąpiło nastąpiło nieuniknione- wyjście z undergroundu i podpisanie umowy z majorsem Epic.

Ashes of the Wake (2004)

57b62d774348b0e2f7465e0ae774

Poza większymi środkami na promocję i zwielokrotnionymi możliwościami koncertowymi, ruch ten przyniósł zmianę za konsoletą, które to miejsce zajął Machine, mający wtedy na swoim koncie pracę z zespołami takimi jak Clutch, Pitchshifter, a nawet King Crimson. Rezultatem była przełomowa w karierze zespołu płyta Ashes of the Wake, jedno z najważniejszych wydawnictw tzw. “New Wave of American Heavy Metal”. Oprócz selektywnej, ale ciągle ciężkiej produkcji, kluczem do sukcesu było przyjęcie przez zespół tradycyjnej konstrukcji utworów, z wyraźnymi zwrotkami, mostkami i refrenami. No i oczywiście kapitalne numery na czele z “Laid to Rest”, “Omerta” i “Now You’ve Got Something to Die For”. Dla amerykańskiej publiczności nie bez znaczenia były słowa piosenek, bezpośrednio odnoszące się do trwającej wtedy (tj. w roku 2004) II wojny w Iraku, do której Stany wyruszyły pod fałszywym pretekstem. Numery na kolejnych krążkach skupiały się głównie na sprawach związanych z przeżyciami wewnętrznymi.
Świetna, bardzo równa (dla niektórych nawet monotonna) płyta, pełna ciężkich i wściekłych utworów, które jeden po drugim tłuką słuchacza po twarzy.

Sacrament (2006)

pol_pl_lamb-of-god-sacrament-cd-170197_2

Kolejne dwa lata upłynęły Lamb of God na intensywnym koncertowaniu i rosnącej presji na nagranie jeszcze lepszej płyty. W cieniu konfliktów w zespole, spowodowanych nadużywaniem alkoholu i innych substancji, powstał album nie tylko zawierający największe hity w historii ekipy z Wirginii (“Redneck” i “Walk with Me In Hell”), ale też cementujący jej miejsce w metalowym panteonie. Drugi i ostatni krążek z Machine przyniósł brzmienie potężne i klarowne, któremu zespół i jego kolejni współpracownicy pozostają wierni do dziś. Mnie osobiście troszkę przeszkadzał brak brudu i dawnej chropowatości, ale dałem się łatwo ugłaskać kolejną porcją bezbłędnych piosenek. Wspomniane wyżej 2 single trochę przyćmiewają resztę, ale jak się puści pozostałe kawałki, słychać wyraźnie, że każdy z nich to efekt ciężkiej pracy i nawet ostatni “Beating on Death’s Door” robi robotę.

Wydany w 2009 Wrath jest tylko odrobinę gorszy od Sacrament, ale słychać już na nim początki kreatywnej stagnacji, która ciągnie się do dziś. Kilka numerów w środku to ewidentne zapychacze robione na automatycznym pilocie, a na kolejnych krążkach odsetek takich średniaków tylko rośnie. Oczywiście pomiędzy nimi zdarzają się perełki, ale patrząc z perspektywy całego albumu, jest ich zdecydowanie za mało, by można te następne płyty ocenić pozytywnie. Nie wiem co mogłoby tu pomóc, bo odstępy między ostatnimi czterema wydawnictwami to odpowiednio 3, 3 i 5 lat, a i tak wszystkie brzmią jakby nagrano je, bo wypada dodawać nowe piosenki na kolejnych trasach koncertowych. Tyle dobrego, że muzycy mają jeszcze wenę i energię, by za każdym razem choć na chwilę zejść z utartej ścieżki, dzięki czemu dostaliśmy takie ciekawostki jak lekko bluesowy “Reclamation”, “Embers” z Chino Moreno, czy też częściowo śpiewany “Overlord” (jest jeszcze “King Me”, ale zbyt przypomina twórczość naszego Huntera, by wymieniać go w jednym zdaniu z pozostałymi). Dla tych pojedynczych momentów kreatywności (no i z gigantycznego sentymentu), nowe płyty będę sprawdzał do końca kariery Lamb of God, ale raczej nie spodziewam się już żadnych mocniejszych doznań.

Esencja:

Dla osób, dla których 3 płyty to za dużo:

Z lewej mańki:

Czyli piosenki inne od reszty:

 

Dajcie znać, czy ta seria Wam się podoba i o jakich zespołach chcielibyście tu poczytać!

ps. Obrazek z samej góry wziąłem z nme.com

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Website Powered by WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

Polish Love

cudze chwalicie, swego nie znacie. gitarowo.

KASTRACJA

booking/hatemail/spam: kastracja.keylogger@gmail.com

przystanek59dotcom.wordpress.com/

UWAGA! BLOG W PRZEBUDOWIE! NIEKTÓRE INFORMACJE MOGĄ BYĆ NIECZYTELNE. ZAPRASZAM ZA NIEDŁUGO. PLANOWANA DATA AKTUALIZACJI - DO KOŃCA LISTOPADA 2022

Irkalla

Blog o muzyce metalowej.

FISIA.PL

o psach, dla psów, przez psa

DRAGONFLY EFFECT

Orginal wild art nature download wallpaper background photo forest birds swamp black foggy smoggy flowers music sensory slow life macro ważki las drzewa ptaki i robaki Wild Nature Discover and download hight resolution pics / Pobierz moje obrazy o wysokiej rozdzielczości do swoich projektów, obrazów, tapet, plakatów, okładek, postów...

Marta Marecka pisze

Dosadnie o życiu i pisaniu

Najjaśniejsza Rzeczpospolita Polska

„Nie bójmy się pracy i służby dla Polski, brońmy naszą Ojczyznę”. Tak trzeba!

HEAVY METAL OVERLOAD

... and classic rock too!

Twoja Stara Gra Metal

Metal i Piekło

Discover WordPress

A daily selection of the best content published on WordPress, collected for you by humans who love to read.

Longreads

Longreads : The best longform stories on the web

The Daily Post

The Art and Craft of Blogging

WordPress.com News

The latest news on WordPress.com and the WordPress community.

%d blogerów lubi to: