
To chyba wstyd przyznać, ale w 11/12 zeszły rok był dla mnie bardzo fajny. Podróż poślubna w Portugalii, bdb praca i kwarantanna w towarzystwie moich ulubionych dwóch osób (tj. psa i żony). Pewnie, w grudniu zamknęli moją firmę i musiałem jebać się z szukaniem nowej, ale poza tym było naprawdę dobrze. Jeśli chodzi o muzykę, to tylko koncertów szkoda. Ostatni jaki widziałem to był Dom Zły i O.D.R.A w Krakowie i trochę tęsknię za tłumem ludzi, drogim piwem i głośną muzyką. Czy to wróci? Serce mówi tak, rozum raczej nie, a jeśli kiedyś, to raczej w 2022, jak wszyscy zostaną zaszczepieni.
Na szczęście w kwestii nowej muzyki nic się nie zmieniło. Nadpodaż dźwięków trwa w najlepsze, wynikiem czego jest późna publikacja poniższego zestawienia. A więc do roboty!
Największe hity nie metalowe:
5. Fontaines D.C.: „You Said”
4. Ozzy Osbourne with Post Malone: „Take What You Want”
3. Run the Jewels ft. Pharrell Williams and Zack de la Rocha: „JU$T”
2. UNDADASEA: „997”
1. Dua Lipa ft. DaBaby: „Levitating”
Największe hity metalowe:
10. Venom Prison: „Slayer of Holofornes”
9. Me and That Man: „Burning Churches”
8. 1000mods: „Mirrors”
7. Deftones: „Error”
6. Odraza: „W godzinie wilka”
5. MAG: „Samotnik z Providence”
4. Dopelord: „Hail Satan”
3. Midnight: „You Can Drag Me Through Fire”
2. Code Orange: „The Easy Way”
1. Emma Ruth Rundle & Thou: „The Valley”
Top 10 najlepszych płyt 2020:

10. MAG: MAG
Trochę Lovecrafta, trochę słowiańskiej magii, ciężkie riffy i surowa produkcja. No i jeszcze wokale- na zmianę brzęczące jak w Inquisition i ułańsko szalone jak w polskim proto-rocku. Piękna i dziwna muzyka, idealna jako tło do grania w Valheim.
9. Code Orange: Underneath
W recenzji marudziłem okrutnie na tą płytę, ale jak przyszło co do czego i tak wracałem jak ten syn marnotrawny, by przesłuchać raz jeszcze. Bo te piosenki są po prostu nie do wyjebania.

8. Emma Ruth Rundle & Thou: May Our Chambers Be Full
Pokazała Czesia Wilczyńska jak mieszać metalowy ciężar ze smutnymi kobiecymi wokalami, ale ona sama poziom porównywalny z MOCBF osiągnęła chyba tylko na Abyss. Na styku wokali Emmy i muzyki Thout dochodzi bowiem do napięcia, które podnosi włosy na karku. Album byłby wyżej na tej liście, gdyby nie został areną tzw. kanibalizmu wewnątrz płytowego. Chodzi o sytuację, gdy 1-2 piosenki z krążka są tak świetne, że przyćmiewają resztę, mimo, iż ta sama jest przynajmniej dobra. Tutaj całą uwagę skupia na sobie doskonała The Valley, a szkoda, bo pierwsze 6 utworów też robi robotę.
%3Aformat(jpeg)%3Amode_rgb()%3Aquality(90)%2Fdiscogs-images%2FR-15106631-1589279420-5704.jpeg.jpg&f=1&nofb=1)
7. 1000mods: Youth of Dissent
Grecy wbili się do tego peletonu na ostatniej prostej. I choć grają najlżejszą muzykę w zestawieniu, to ich sposób łączenia nirvanowego grunge’u z psychodelicznym stonerem stanowi mieszankę wybuchową. Cała zaś magia tkwi w cudownie chwytliwych piosenkach. I jeśli kiedyś wrócą koncerty, to na 1000mods znajdziecie mnie pod barierkami, szalejącego z młodzieżą.

6. Odraza: Rzeczom
Mistrzowie penerskiego black metalu triumfalnie powrócili z rynsztoków. Tak jak na debiucie, teksty pełne bon motów opisują życie plugawe, a muzyka dodatkowo zagęszcza lepką atmosferę. Płyta bardzo dobra, a momentami wręcz wybitna.
5. Kvelertak: Splid
W mojej topce znajdują się 4 płyty, które na chwilę obecną oceniam wyżej, ale żadna nie ucieszyła mnie tak, jak czwarte wydawnictwo sympatycznych Norwegów. Trzeba było bowiem dziesięciu lat i nowego wokalisty, by panowie odkryli na nowo energię i bezkompromisowość z debiutu. Wspaniały krążek, od którego buzia się śmieje, jak lewakom o 21:37.

4. Temple of Void: The World That Was
Kapitalny krążek death-doomowy. Od ultra ciężkich riffów, po rewelacyjne melodie, wszystko tutaj robi mi nadzwyczaj dobrze.
3. Dopelord: Sign of the Devil
Polski stoner-doom? Pewnie, że znam! Wolno, ciężko, w oparach marinuanen i fuzzu. Dobre kompozycje? Nie bardzo. I tu właśnie wjeżdża Dopelord, cały na… czarno i korzystając ze znajomych patentów robi płytę pełną prawdziwych metalowych przebojów, jednocześnie nie idąc na łatwiznę i tanie chwyty. Jak dla mnie bomba!

2. Wake: Devouring Ruin
Nie takiego blackened death metalu spodziewałem się po byłych grindowcach. No bo co przychodzi do głowy? Krótkie, brutalne ciosy, może Darkthrone pomieszany z Revenge? A tutaj wyszedł album o wiele bardziej przestrzenny i klimatyczny. Brutalny, ale też świetnie operujący dynamiką i atmosferą. Jak już się wciśnie play, to zostanie się do końca.

1. Midnight: Rebirth by Blasphemy
Czy można na sam szczyt wpychać tak wtórną płytę? Można. Gdyby to było złe, to buk by inaczej świat stworzył. Tym bardziej, że cała składa się z super chwytliwych hitów, których nie sposób przestać słuchać.
Obrazek na samej górze powstał na bazie grafiki ze strony: https://sussexcountyde.gov/news/stay-informed-covid-19-delaware
Ja Cię podziwiam, skąd Ty to wszystko bierzesz ?, z tej powyższej listy znam i jednocześnie lubię pozycje 5 i 6. Już myślałem że my Polacy mamy dwie kabele metalowe – Frontside i Mgłę a tu Odraza. Fajny album trochę za ciężki na mnie ale fajny. I aż dziw że Polski.
Chłopaki z Kvelertaka też nie ściągnęli palca z cyngla. Kapitalna sprawa, żywa, pełna energii i petardy napier…anka w sam raz do samochodu ! Tylko żeby samochód był lepszy i szybszy niczym Kvelertak.
Dla mnie jeszcze w 2020 ciekawy album Pain of Salvation. No i dinozaury speed metalu z Niemiec czyli Accept cały album raczej mierny ale Undertaker wpada w ucho tak łatwo i lekko i się nuci w kiblu rano przy goleniu i potem przez cały dzień….
PolubieniePolubienie
Dziękuję! Trochę nie daję już rady w tym zalewie, co widać po relatywnie małej liczbie recenzji w tym roku. Jeśli chodzi o inspiracje, to jest ich sporo: Rate Your Music, magazyn Noise, facebook, znajomi, czasem podpowiedzi Spotify.
Co do polskich zespołów, to planuję zrobić jakiś top rodzimych płyt w najbliższym czasie, to może znajdziesz coś dla siebie.
Pain of Salvation mi nie bardzo podchodzi, jak większość prog rocka.
Dzięki za cynk o Accept! Kocham ich „Blood of the Nations”, ale potem już tylko słabsze rzeczy nagrywali. Przydałoby się w sumie zaznajomić z najstarszą twórczością.
PolubieniePolubienie
Accept po latach przerwy na pewno 10 od ostatniego albumu, kiedy wydawało się że jest z nimi po ptakach, wydaje nowy album z nowym wokalistą, po cichu bez rozgłosu a blood of the nation z każdym przesłuchaniem staje się dla mnie coraz lepszy i lepszy. Słuchałem tego strasznie długo zanim się znudziło. Mam takie same odczucie jak Ty, że po nim i do dziś jest już tylko gorzej. Ale Undertaker fajowy 😉
Moja inspiracje, to Metalstorm, Rockmetal, Encyclopedia Metallum, Papa Emeritus z ekipą i ich covery (dzięki niemu poznałem Rocky Ericsonna i fe-no-me-nal-ny THE EVIL ONE). Bez fałszywego schlebiania i Twoja strona jest też przyczynkiem do moich muzycznych poszukiwań. Zawsze jednak było póki co mi za ciężko u Ciebie, chociaż właśnie to chyba tu odnalazłem Kvelertak, Warbringer,
I bym nie wiedział bo nikt nie powiedział. Bo właśnie puszczane jest Stairways choć przecież oni mają tyle innych dobrych piosenek czy naśladowców i piosenek naśladowców
Muszę jeszcze raz posłuchać tego z tej listy co wyżej….WAKE Devouring Ruin zaczyna mnie wciągać….niedobrze jest 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję za miłe słowa! Mnie samego Twoja Stara motywuje do szukania nowych rzeczy, żeby nie pisać ciągle o 10 zespołach na krzyż.
Właśnie puściłem sobie Undertakera i refren jest rewelacyjny!
A Devouring Ruin to jest mistrzostwo od początku do końca, ciągle wielbię.
PolubieniePolubienie