Pierwszy koncert od półtora roku, więc ekscytacja i radość niesamowita. Nie wszyscy artyści się spisali, ale to nie miało w sumie wielkiego znaczenia w tej sytuacji.
Hype Park jest jedną z po-pandemicznych miejscówek, które powstały w tym roku i od razu dołączyła do listy moich ulubionych. Dużo miejsca, leżaki i różnorodne foodtrucki sprawiły, że czas przed i pomiędzy występami upływał w bardzo sympatycznych okolicznościach. Sama scena znajduje się się pod niby namiotem, dzięki czemu impreza odbyła się jako dozwolony przez prawo open air.

.WAVS
Koncert rozpoczął lokalny kwintet grający melodyjny post-grunge. Pierwsza piosenka, o ile mnie pamięć nie myli pt. „Do It Right” wypadła bardzo dobrze- przebojowy numer, przy którym aż chciało się tańczyć. Niestety im dalej tym gorzej. Kolejnym utworom brakowało już tej chwytliwości, więc występ zrobił się dość monotonny, a ja wycofałem się na z góry upatrzone pozycje – czyt. leżaki.

Red Scalp
Wielkopolanie od razu przykuli uwagę pokaźnym instrumentarium. Poza trójcą święta rocka, na scenie znajdowały się jeszcze sampler, klawisze, saksofon i tamburyn. Możliwe, że coś pominąłem ale to tylko dlatego, że show Red Scalp szybko mnie znudził. Takie psychodeliczne pierdu-pierdu z którego nic nie wynika. Jak na metal za mało tu szatana, jak na psychodelię transu. Przed chwilą puściłem sobie ich ostatnią płytę i jak piszę te słowa oczy same mi się zamykają i to pomimo kawy, którą w siebie wlałem. Strasznie przereklamowany zespół.

Dopelord
Po gwieździe wieczoru spodziewałem się dużo, mając w pamięci wyśmienity Sign of the Devil sprzed roku i niezły koncert online. Łamiące swym ciężarem żebra riffy otwierającego Witching Hour Bell pokazały, że o rozczarowaniu nie będzie tu mowy. Kolejne utwory, stare i nowe, od „Preacher Electric” po „Hail Satan” wywoływały wielki aplauz wygłodniałej publiczności. Szeroki uśmiech nie chciał opuścić mojej czerstwej buziuchny, a głowa nie przestała latać w przód i w tył aż do końca show. Wszystko za sprawą rewelacyjnych piosenek, bogatych w chwytliwe melodie i szatański ciężar, a także wielce energicznego wykonania. Idealne rozpoczęcie sezonu koncertowego.
Skomentuj