
Piłka meczowa:
Ghost: IMPERA
Na piątej pełnej płycie Duszka nie ma żadnej rewolucji, tylko szlifowanie własnego stylu. Tak więc jeśli nie podobało Wam się mieszanie Abby i klasycznego hard rocka/heavy metalu w wykonaniu Szwedów, ta płyta tego nie zmieni. Pozostałym serdecznie polecam, bo jest to równy zestaw solidnych piosenek, do których nóżka sama chodzi. Wyróżnia się chyba tylko kiczowaty „Twenties”, brzmiący jak wzięty z jakiegoś musicalu czy potańcówki z pierwszej połowy XXw. Reszta bdb.
Crowbar: Zero and Below
Przytłaczający smutek, który był znakiem firmowym ekipy Kirka Windsteina odszedł już chyba bezpowrotnie do przeszłości, wraz z nawróceniem lidera na chrześcijaństwo. Na szczęście pozostały świetne, ciężkie riffy i zapadające w pamięć melodie. Tak więc nowy Łom nie wyważy żadnych drzwi w Waszych duszach, ale i tak powinien się spodobać.
Cult of Luna: The Long Road North
Brzmieniowo dostajemy ten sam atmosferyczny sludge co poprzednio. Szkoda tylko, że Szwedzi nie postarali się w kwestii kompozytorskiej i całość wpada jednym uchem, a wypada drugim. Za 3 miesiące nie będę pamiętał, że tego słuchałem.
Immolation: Acts of God
To jest naprawdę spoko piosenka. Dobre riffy, mocarne brzmienie. Ale po co nagrali ją aż 16 razy?
Messa: Close
„O nie, znowu retro doom z babą na wokalu!” pomyślałem przy pierwszym odsłuchu. Na szczęście, na tych pozornie zużytych fundamentach Messa buduje ciekawszą budowlę, niż kolejne rzesze naśladowców Coven. Piosenki meandrują w różnych kierunkach, tutaj zaskoczą lekko jazzującym solo, tam melodią podprowadzoną Tribulation, a gdzie indziej jakimś arabskim motywem. Do tego dochodzi fajny vibe, nie do końca psychodeliczny w znaczeniu stonerowym, a raczej taki mistyczno-magiczny, tworząc lekko niepokojącą atmosferę. Bardzo przyjemna rzecz i myślę, że jeszcze sporo przede mną do odkrycia.
Natalia Przybysz: Zaczynam się od miłości
Z płyty na płytę coraz mniej u Natalii rocka, a u mnie zainteresowania jej twórczością. Wraz ze zmianą w stylu, jej piosenki stają coraz bardziej nijakie, nie wywołujące u mnie emocji. To nie przypadek, że najlepszym numerem na tej płycie jest najbardziej energetyczny „Zew”, z mocnym rytmem, wyraźną partią basu i czymś co można uznać za gitarowy riff. Całkiem możliwe, że to mojej pożegnanie z twórczynią doskonałego Prądu.
Rolo Tomassi: Where Myth Becomes Memory
Jest takie mądre powiedzenie: co za dużo, to i świnia nie zeżre. I tak jest z mnogością gatunków, które możemy usłyszeć na szóstej płycie zespołu z Sheffield. Eteryczny shoegaze, mathcore’owe łamańce, djentowy ciężar, przebojowy alternatywny rock, a do tego momenty gdy słychać tylko spokojne jazzowe pianinko i delikatny śpiew. Odnoszę wrażenie, że wielość tych motywów przytłoczyła nie tylko mnie, ale również twórców, którzy nie dali rady ogarnąć tego bałaganu i poskładać go w jakąś sensowną muzykę.
Ultra Silvam: The Sanctity of Death
Druga płyta Szwedów przynosi nam fajny, zróżnicowany black. Jest napierdol, są zapamiętywalne melodie, a nawet odrobina kiczowatych klawiszków. Wszystko spięte w niezłe kompozycje i całość może nie zachwyca, ale jest po prostu solidną pozycją w gatunku.
VEHEMENCE: Ordalies
Rzadko się zdarza, bym nienawidził jakiegoś wydawnictwa z prawdziwą pasją, więc myślę, że mogę pogratulować Francuzom z VEHEMENCE za stworzenie tak wyjątkowego dzieła. Wyobraźcie sobie black metal, gdzie jest więcej melodyjek niż na płytach Children of Bodom, a większość z nich brzmi jak partie lutni na balu u jakiegoś króla. Do tego dochodzi mocno folkowy vibe, tony patosu i voila: najgorsza płyta jaką słyszałem od dawna. Innymi słowy, Ordailes jest muzycznym osranego toitoia na jarmarku średniowiecznym.
Czytam i nie wierzę, Ghost i impera jako piłka meczowa, czy to może być prawda ?.
Impera – muzycznie świetna, melodyjna, a jej kompozycje wpadające w ucho i snujące się w głowie i nucone przy goleniu. Czy można coś zarzucić albumowi ? Absolutnie nic. Dla tego kto poznał Ghosta tym albumem – wow! Odkrycie ! Piłka meczowa, na tle innych albumów okolicy rocka czy popu tego czasu absolutna perełka. Gdy ja jednak słucham tych utworów (lub ktoś kto jak ja znał ich daleko wcześniej) i spoglądam na ich wcześniejsze dokonania to stwierdzam że zmiany zaczęły zachodzić już podczas nagrywania Meliory i od tej pory do dziś zmierza to nie w tym kierunku w którym chciałbym, kierunku który nie mogę zrozumieć – burleski z rocka i metalu.
Trzeba się cofnąć do roku chyba 2009 albo 2010. Wtedy powstał Ghost założony przez Tobiasa Forge. Nie wiem kto był pomysłodawcą i inicjatorem projektu Ghost B.C. (wtedy musieli jeszcze używać takiej nazwy ze względu jakieś tam prawa autorskie innej kapeli do nazwy czystej – GHOST), najprawdopodobniej Forge, faktem jest że w składzie Ghosta znalazło się jeszcze dwóch muzyków, gitarzystów – Simon Soderberg oraz Martin Persner, koledzy z Linkoping z którymi to wcześniej Forge wspólnie grał w kapeli pod nazwą Subvision. Wspominałem tu kiedyś w moich komentarzach na tym blogu o Subvision gospodarzowi ale zapomniał i pominął pewnie ten wątek bo nie każdy jest super fanem Ghosta, trzeba jeszcze kochać inne Mastodony czy Wije. To w właśnie w mojej opinii w tej formacji zaczęło czuć ducha Ducha. Tak. Jest może bardziej punkowo ale dla mnie to takie after ghościk, przyjemnie się słucha. A jak poszperacie głębiej to dowiecie się że Forge grał jeszcze w dwóch innych ciekawych kapelkach….
Wracając do Ghosta, nie wiem natomiast kto na perkusji pomykał tamtymi czasy ale byli tam jeszcze dwaj gościowie – Rikard Orroson – gitara basowa oraz Mauro Alan Rubino – geniusz klawiszy. Obecnie tych dwóch stanowi trzon formacji Priest, grającej black synth, taki Depeche mode tylko piwniczny i z pierdalnięciem. Bardziej na gejowską dyskotekę. Co robi Martin i Simon, nie wiem.
Dziś z pierwotnego składu w Ghoście jest jedynie Forge. Pytanie czy jest „w” bo odeszli czy jest bo wypierdolił powyższych.
Ale to właśnie tenże skład dał Ghostowi genialne brzmienie, komponował i pisał teksty Forge ale czym byłby bez zespołu ? Wszystko się zazębiało muzycznie, do tego image, okultyzm, mistycyzm, mrok i wilgoć zimnych naw kościelnych, atmosfera tajemniczości i grozy oraz anonimowość całego zespołu w szczególności anonimowość Tobiasa i oszczędność przekazu jego osoby ograniczona do ubioru i makijażu. To tworzyło ciarki na grzbiecie. Tak było przez Opus Eponymous, Infestissumam do Meliory. Była nagroda Grammy, były ciekawe i smaczne koncerty unplugged np. w Amoebie U.S.
I tu się popsuło.
Nagle z małej muzycznej manufaktury pochodzącej z Linkoping przyszła sława i stali się nagle globalną korporacją muzyczną – Forge zajęty koncertowaniem głównie ukierunkowanym na rynek U.S., i ukierunkowaniem chyba bardziej na zarabianie i biznes. Z artysty stał się prezesem wytwórni pod nazwą Ghost. Trudno się dziwić bo zapewnie nie przelewało się w Subvision a pierwsza płyta Ghosta wysłana została do wydawców z nadzieją że ktoś się zlituje. Coś kosztem czegoś, nie dało się już dłużej utrzymać anonimowości, pierwszy się wypaplał nasz rodzimy Nergal co do tożsamości Papy Emeritussa.
Forge też coraz mniej chyba miał czasu na własne kompozycje, nikt nie zauważył stylu utworów Dance Makabre czy Kiss the go-goat. Skąd ta rytmika, skad ta przebojowość, Abba w habicie ! Nic prostszego wystarczy wygooglować takie nazwiska jak Klas Åhlund (głównie w maliorze)czy Vincent Pontare, Salem Al Fakir a okaże się że to producenci i kompozytorzy Madonny, Avicii czy Lady Gagi. Nie mam nic przeciwko ostatnim. Ale gdyby taki Zenon Martyniuk napisał piosenkę dla Perfectu ? Wszystko gra ?
Ghoule nie uczestniczą chyba tez w komponowaniu tak jak kiedyś, teledyski nagrywa się w Loma Vista w US a nie zatęchłym studyjku w Linkoping a koncerty zatraciły mrok – przypominają rozrywkowe show z mnóstwem gestów i komentarzy frontmana. I piosenkami nie metalowymi. Nawet bielak narysował na okładkę coś lekkiego i zwiewnego.
Impera jest najgorszym albumem nagranym przez ekipę ze Szwecji. Tak, masz rację Autorze bloga – jest to piłka meczowa, takie 24:19 dla popu i komercji w starciu z metalem i pięknem. Jeszcze jedna piłeczka, podanie, jedna piosenka, riff czy album i będzie po meczu. A prowadzili u mnie w setach już 2:0 a w trzecim się wszystko zepsuło.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki za ten długi komentarz! W pewnym sensie masz rację- to jest najgorsze „duchowe” wydawnictwo. Ale i tak jest tu wystarczająco dużo dobra, żeby je uznać za całkiem udane. Mi akurat pop nie przeszkadza, szczególnie jeśli kompozycje wynagradzają mi brak szatana w muzyce.
Co do miana „Piłki meczowej”, to tak się po prostu złożyło, że na tle pozostałych płyt z tego zestawu „IMPERA” przedstawia się najlepiej i tylko krążek Messy może z nim konkurować. Zobaczymy, która z tych dwóch płyt ma dłuższy termin przydatności do spożycia.
PolubieniePolubienie
Dzięki za ten długi komentarz!
ONI SĄ MOJĄ MIŁOŚCIĄ A CZUJĘ SIĘ ZDRADZONY. NIE MOGŁEM STAĆ OBOJĘTNIE.
W pewnym sensie masz rację- to jest najgorsze „duchowe” wydawnictwo.
NAJGORSZE I BOJĘ SIĘ CO DALEJ
Ale i tak jest tu wystarczająco dużo dobra, żeby je uznać za całkiem udane. Mi akurat pop nie przeszkadza, szczególnie jeśli kompozycje wynagradzają mi brak szatana w muzyce.
NO KOMPOZYCJE JAK NAJBARDZIEJ UDANE, FORGE MA WIELKI TALENT DO TWORZENIA KOMPO WPADAJĄCYCH W UCHO. TALENT OD…..KOGO CIEKAWE.
ALE MIELI BYĆ WILKIEM W OWCZEJ SKÓRZE A TYMCZASEM SĄ OWIECZKĄ W PRZEBRANIU WILKA. NIE TAK MIAŁO BYĆ.
Co do miana „Piłki meczowej”, to tak się po prostu złożyło, że na tle pozostałych płyt z tego zestawu „IMPERA” przedstawia się najlepiej i tylko krążek Messy może z nim konkurować. Zobaczymy, która z tych dwóch płyt ma dłuższy termin przydatności do spożycia.
TAK MASZ RACJĘ, IMPERA NAJLEPSZA, WYJĄTKOWO Z TWOJEJ LISTY NIE MOGĘ ZNALEŹĆ CZEGOŚ WARTEGO UWAGI A CI FRANCUZI CÓŻ. CHYBA POWSTAŁ NOWY OKSYMORON – FRANCUSKI METAL
PolubieniePolubienie
https://loudwire.com/best-metal-albums-decade-2010-2019/
zestawienie 66 albumów metalowych dekady – czy któreś nich na prawdę warto ?
PolubieniePolubienie
Early Moods by Early Moods
co sądzi Twoja stara ? ona zna ?
PolubieniePolubienie
Nie znała, ale tak na szybko przesłuchała i bardzo to jest ładne! Dodam do kolejki płyt na ten rok. Dzięki!
PolubieniePolubienie