Że pieniądz to zło, wiedzą wszyscy. Ale tak naprawdę złem jest brak pieniędzy. Albo jak ktoś chce dużo pieniędzy dając mało w zamian. I właśnie tym ostatnim przypadkiem się dziś zajmiemy.
Otóż byłem dziś w sklepie pewnej „kulturalnej” sieci handlowej. Mój wzrok przyciągnęły dwie nowalijki autorstwa moich dwóch ulubionych zespołów grunge’owych- naprawdę dobry Backspacer Pearl Jamu i Black Gives Way to Blue Alice in Chains. Tego drugiego jeszcze nie słyszałem, bo chcę tak oldskulowo kupić płytę bez uprzedniego ściągnięcia- tak jak za czasów Średniowiecza, gdy Internet był jedynie tematem rozmów fanów cyberpunka. Tak czy owak, przyjrzałem się cenom- odpowiednio 37 i 40 złote bez grosza. No nareszcie, myślę sobie, ceny płyt na sensownym poziomie! A gówno! Okazało się, że w przypadku Alicji, dostajemy płytę i jakąś śmieszną atrapę książeczki- 1 (słownie: jedna) strona! No bez żartów! Z Pearl Jam jeszcze gorzej. Nie tylko jesteśmy pozbawiani normalnego opakowania i książeczki (płyta jest w tekturowej kopercie…) ale też możliwości ściągnięcia dwóch, pełnych koncertów grupy z ich strony internetowej (dostępne przy zakupie wersji normalnej) ! Wszystko pod hasłem: „jakaśtam muzyka, polska cena”.
Może jestem staromodny, ale dla mnie na cały album składa się muzyka i opakowanie. Bez tego drugiego, dostajemy tylko pół-produkt. Rozumiem, że coraz mniej osób rozumie mnie, jak opowiadam, jaką frajdę czerpię z zakupu płyty, rozpakowywania jej w autobusie i czytania książeczki w drodze, a następnie odsłuchiwania płyty w domu. Ale nie jestem przecież sam! Wiem, że szczególnie środowisko metalowców szanuje ideę tradycyjnych albumów i fakt zubożenia opakowania dotyka nie tylko mnie. No i umówmy się, że płacenie 40 złotych to nie jest (przynajmniej dla mnie) jak splunąć, i domagam się normalnego produktu, a nie „wersji dla Polaków”. Tym bardziej, że pełnego wydania nie mogłem znaleźć. Pewnie kosztowałoby z siedem dyszek…
Z nieco innej perspektywy na kwestię pieniędzy w świecie muzyki wypowiadał się gitarzysta Daath, Eyal Levi w swojej kolumnie na blogu MetalSucks: http://www.metalsucks.net/2009/10/07/jumping-darkness-parade-eyal-on-the-financial-realities-of-a-life-in-metal/
Porusza on temat zarobków muzyków grających ciężką muzykę. Jak zwykle w przypadku Eyala, dobrze się czyta. Polecam!
ps. obrazek jest ze strony http://prosites-lottofun9.homestead.com/whlslguitar.html
O, jakże dobrze znam frustrację i gniew związane z zakupem plyt z kategorii „polska cena”. No bo jak po polsku, to musi być na pół gwizdka, mój panie. Zgadzam się, jakkolwiek dziecinne może to się wydawać, częsć frajdy z zakupu oryginalnej płyty, to wąchanie rozkosznie smierdzącej książeczki, i swiadomosc obcowania z pelnowartosciowym produktem, ktory milo jest postawic na polce.Az zatesknilam za owymi, opisanymi przez Sajmona, sredniowiecznymi czasami. Gdy , z dala od sieci, nieustannie prowokującej czlowieka do szukania, sciagania, sprawdzania, czekalo się na premierę plyty, i z biciem serca wypatrywalo jej w sklepie, nie wiedząc nawet jaką ma ona okladkę. Po raz ostatni rytual ten przezylam w roku 1999, gdy rozgladalam się za…uwaga, uwaga „S&M” pewnego undergroundowego zespolu pt Metallica. To byly czasy. :)Notka jak zwykle urocza w swej prostocie- cala moc w tych, pojawiajacych się co jakis czas bezpretensjonalnie dowcipnych epitetach. Gud dżob, maj frend!:)
PolubieniePolubienie
To se ne vrati…W jakiejś tam przyszłości zapodam posta na temat piractwa sieci itd. Bo to temat rzeka.Co do miłych słów, optymistycznie zakładam brak sarkazmu i dziękuję. Do Twoich postów mi sporo brakuje, ale będę tworzył ile wlezie. A jak wiadomo, practice makes perfect a repetitio est mater studiorum.Nie ma to jak bon ton na dobranoc.
PolubieniePolubienie