Krótka piłka – 2011 cz. 2

 

Hej hej! W ten piękny wieczór, kiedy to większość porządnych ludzi leczy kaca, zapraszam do drugiego i zarazem ostatniego przeglądu wydawnictw z roku 2011. A nuż znajdziecie coś, przy czym łatwiej będzie znosić po-Sylwestrowy ból istnienia. Przypominam, że w przypadku rubryki „Krótka piłka” poniższe sądy są efektem pobieżnego przesłuchania płyt i w większości przypadków najpewniej ulegną zmianie po 2-3 przesłuchaniach.

All Shall Perish: This Is Where It Ends – świetny techniczny deathcore. Ciężki, brutalny i zawierający dokładnie taką dawkę melodii, że ciągle jest przyswajalny. Acz hiszpańsko-języczna wersja jednej z piosenek wydaje się zbyteczna.

Anathema: Falling Deeper – jak usłyszałem jaki koncept stoi za tą płytą (przeróbka starych szatanów na balladki), myślałem, że ich posrało. Ale efekt jest naprawdę dobry, a na pewno bardziej interesujący od Hindsight, gdzie przerobili balladki na balladki.

Architects: The Here and Now – taki sobie post-hard core. Miejscami zdecydowanie zbyt płaczliwy.

Asking Alexandria: Reckless and Relentless – taki typowy deathcore w stylu BOO – nakurw wolnych i ciężkich gitar, a w tle melodyjki z klawiszy+ jakieś szybsze partie+ czyste refreny. Nic ciekawego.

Azarath: Blasphemer’s Maledictions – słucham, słucham i nie wiem czym się ludzie podniecają. Ma dobre momenty, ale dupy nie urywa.

Black Veil Brides: Set the World on Fire – nowocześnie grany glam metal a’la lata 80-te. Szybkie solówki, chóralne zaśpiewy i warstwy makijażu – o dziwo, całkiem niezłe.

Chimaira: The Age if Hell – spore zmiany w stosunku do poprzedniej płyty, przede wszystkim większa melodyjność, plus naprawdę dobre piosenki. Z drugiej strony, jest tu też parę motywów, które zakrawają na auto-plagiat. Ogólnie jednak podoba mi się.

Decapitated: Carnival is Forever – Rozwinięcie konceptów z Organic Hallucinosis. Prawie tak samo dobre.

Deceased: Surreal Overdose – całkiem udany death ‚n’ roll w klimatach Entombed, ale weselsze takie.

Diamond Plate: Generation Why? – nudny jak flaki z olejem thrash.

Disma: Towards the Megalith – ciężki jak życie rybaka i powolny jak Maciek z Klanu death metal. Na dłuższą metę nudny.

Doda: 7 Grzechów Głównych – Kicz i taniość pierwszej wody. Do tego wstawki w języku „elfów” i gwałt na „Ain’t Talking Bout Love” Van Halen. Najlepsze jest Outro, gdzie możemy posłuchać co o „Królowej” ma do powiedzenia najpopularniejsza polska blogerka Sara May. Obie są siebie warte, acz Doda przynajmniej miała „kontakt” z dobrą muzyką.

Dropkick Murphys: Going Out in Style – klasycy mieszania punku z muzyką celtycką. Bardzo średnie.

Fair to Midland: Arrows and Anchors – ciekawy alternatywny metal. Trochę przypomina mi dokonania różnych niemieckich ekip z końca lat 90., ale ogólnie całkiem interesujące, acz mogliby sobie darować co bardziej „przebojowe” zaśpiewy.

Fleshgod Apocalypse: Agony – techniczny thrash/death z symfonicznymi elementami. Chyba właśnie znalazłem najgorszą kombinację w muzyce metalowej. Pomijając, oczywiście, cokolwiek mieszanego z reggae.

Guano Apes: Bel Air – niegdysiejsi „władcy snowbardów” i rockowych dyskotek wracają z naprawdę fajną pop rockową płytę. Do potańczenia w sam raz.

Insomnium: One for Sorrow – nazwa nieadekwatna do prezentowanej muzyki, która skutecznie usypia. Nijaki death ze sporą ilością symfonicznych wsrawek.

L’esprit Du Clan: Chapitre v : drama – weterani metal/deathcore’a z Francji. Fajna, mięsista produkcja, ale poza tym nic szczególnego.

Limp Bizkit: Golden Cobra – muza ta sama co 12 lat temu, debilne teksty i chyba najgorsze solo jakie w życiu słyszałem („Shotgun”). Ale kurwać, nie odrzuca mnie, a wręcz podoba. Zasrany sentyment do czasów licelnych.

Lou Reed & Metallica: Lulu – Metallica nawet się tutaj wybroniła, grając w tle coś, co nazwałbym soundtrackowym stoner metalem, trochę przypominającym Baroness i Kylesę. Od strony wokalnej całkowita porażka. Reed mruczy zupełnie niezależnie od muzyki, a Hetfield udowadnia, że najlepsze lata ma już za sobą. Teksty też takie dość pretensjonalne. Całość asłuchalna.

Luxtorpeda: Luxtorpeda – solidna muza w stylu Queens of the Stone Age, teksty przyzwoite, acz trochę zbyt „kaznodziejskie” jak na mój gust. Ogólnie jest dobrze, ale bez jakiegoś szału.

Megadeth: Th1rt3en – parę nowych numerów, parę odrzutów z dawnych sesji, ale słucha się całkiem przyjemnie.

Nightrage: Insidious – melodyjny death metal bardzo podobny do wczesnych dokonań Arch Enemy, jeszcze za kadencji Johana Liivii. Przyzwoite ale do jakiejś głębszej podniety daleko.

Red Hot Chili Peppers: I’m With You – na ostatnich płytach coraz bardziej podążają ścieżką przyjaznego radiu pop-rocka, tutaj jednak zdarzają się ciekawe momenty, przypominająe trochę bardzo niedocenianą, eksperymentalną One Hot Minute, ale ogólnie wtórne to takie, a Kiedis z płyty na płyty jakoś coraz bardziej mnie wkurwia.

Rise Against: Endgame – nawet przyjemny punk rock. Ale do ichniego „Sufferer and the Witness” sporo brakuje.

Shining: VII: Född förlorare – całkiem wporzo black metal, z gatunku tych spokojniejszych, klimatycznych. Troo kvltowości dodaje temu albumowi fakt, że teksty są po szwedzku.

Sokół i Marysia Starosta: Czysta Brudna Prawda – koneserem hip-hopu zdecydowanie nie jestem, ale ta płyta jest świetna. Rewelacyjne teksty, fajne podkłady. Tylko trochę czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do wokali Marysi.

Suicide Silence: The Black Crown – każda płyta tych pionierów death core’u jest odrobinę lepsza od poprzedniej. Ta jest trzecia, jeszcze 4-5 i będą znośni.

Suidakra : Book of Dowth– Niemcy grający w miarę ciężki folk metal na szkocką modłę. O dziwo, nawet znośne, poza partiami w których udzielają się skrzypki. Nie cierpię skrzypek (w metalu)!

Sylosis: Edge of the Earth – solidny progresywny thrash z Wysp Brytyjskich. Jeśli jeszcze tylko popracują nad większą zapadalnością kompozycji w pamięć, będzie świetnie.

TesseracT: One – mój ulubiony album djent (nie licząc, oczywiście, twórczości ojców gatunku, Meshuggah). Niezłe kompozycje i spora dawka melodii. Ogólnie ok.

The Black Dahlia Murder: Ritual – jak zawsze w ich przypadku, bardzo dobre wydawnictwo i jak zawsze jest minimum jedna piosenka, która miażdży suty i targa moszną, w tym przypadku jest „Moonlight Equilibrium”.

The Human Abstract: Digital Veil – przykład djentu przekombinowanego. Numery w sumie nienajgorsze, ale kiedy w każdą „wolną przestrzeń” wpychane jest arpeggio albo jakiś inny popis instrumentalny, zaczyna to trochę irytować.

The Living Fields: Running Out of Daylight – przaśny i nudnawy folk, z lekkim doomowym zacięciem.

Taake: Noregs Vaapen – całkiem niezły byłby to black, gdyby wokalista nie starał się przesadnie by brzmieć mrocznie i groźnie. Użycie banjo w 5. numerze uważam za co najmniej kontrowersyjny pomysł.

Thulcandra: Under a Frozen Sun – solidny melodyjny black metal prosto ze stolicy Bawarii.

Times of Grace: The Hymn of a Broken Man – radosny metalcore od dwóch ojców gatunku. Wtórne i miejscami super słodziakowate. A na domiar złego większość wokali Dutkiewicza jest podkręcana auto-tune’em. Fuj!

Tombs: Path of Totality – „doom”-ny black, trochę przypominający trochę Triptykon. Całkiem, całkiem.

Torchbearer: Death Meditations – symfoniczny black metal w stylu Dimmu Borgir. Jednym uchem wpada, drugim wypada.

Trivium: In Waves – troszkę za popowe jak na mój gust. Wiele, niezbyt dobrego, mówi o tej płycie fakt, iż najlepszą piosenką jest bonus track z God of War III „Shattering the Skies Above.

Unearth: Darkness in the Light – chłopaki dopracowali się przez lata własnego stylu, w ramach którego grali przyjemny, mocno „groove’iasty” metalcore. Na tej płycie postanowili to porzucić i upopowić swoje brzmienie. Pojawiły się czyste zaśpiewy w stylu KsE i harmonie gitarowe a’la ostatnie płyty Machine Head. Całość niestety trąci taniością i skokiem na kasę. Bardzo słabe.

2 myśli na temat “Krótka piłka – 2011 cz. 2

Dodaj własny

  1. Muszę przesłuchać w końcu „Endgame” Rise’ów. Ale chyba nic nie jest w stanie dogonić „Sufferera” w moim prywatnym rankingu, bo swego czasu na łopatki mnie powalił i pewnie mi smutno będzie, że nowe rzeczy już nie powalają.Pozdrawiam i szanuję!

    Polubienie

    1. No to co wydali po S&tW jest mocno „takie se”, moim skromnym zdaniem. Muszę w końcu obadać rzeczy, które nagrali wcześniej, bo jeszcze nie miałem okazji. Słyszałaś coś z tego może?

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Website Powered by WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

Polish Love

cudze chwalicie, swego nie znacie. gitarowo.

KASTRACJA

booking/hatemail/spam: kastracja.keylogger@gmail.com

przystanek59dotcom.wordpress.com/

UWAGA! BLOG W PRZEBUDOWIE! NIEKTÓRE INFORMACJE MOGĄ BYĆ NIECZYTELNE. ZAPRASZAM ZA NIEDŁUGO. PLANOWANA DATA AKTUALIZACJI - DO KOŃCA LISTOPADA 2022

Irkalla

Blog o muzyce metalowej.

FISIA.PL

o psach, dla psów, przez psa

DRAGONFLY EFFECT

Kształty rzeczy w naturze Wild nature photography

Marta Marecka pisze

Dosadnie o życiu i pisaniu

Najjaśniejsza Rzeczpospolita Polska

„Nie bójmy się pracy i służby dla Polski, brońmy naszą Ojczyznę”. Tak trzeba!

HEAVY METAL OVERLOAD

... and classic rock too!

Twoja Stara Gra Metal

Metal i Piekło

Discover WordPress

A daily selection of the best content published on WordPress, collected for you by humans who love to read.

Longreads

Longreads : The best longform stories on the web

The Daily Post

The Art and Craft of Blogging

WordPress.com News

The latest news on WordPress.com and the WordPress community.

%d blogerów lubi to: