Zanim przejdę do relacji, małe postulaty/prośby do organizatorów, na wypadek kolejnego wyprzedanego koncertu:
1. 2-3 toi-toie w ogródku. Bo kolejki do toalety.
2. 1-2 dodatkowe osoby za barem i/lub jeszcze jeden punkt z piwem. Nawet taki mały dystrybutor jakiegoś koncerniaka. Bo kolejki do baru.
3. Zamówić kilka foodtrucków, żeby stały za ogrodzeniem przy wejściu. Bo fajnie gdyby można było przed i po koncercie coś zjeść.
Nie wiem, czy powyższe propozycje są wykonalne, ale na pewno uprzyjemniłyby te kilka godzin spędzonych w klubie. Poza tym, wszystko było na czas i ogólnie tip-top.

Lvcifyre:
Kolejna po Cruciamentum death metalowa załoga z Anglii, odwiedzająca ostatnio Poznań. Z tym, że w porównaniu z Lvcifyre, tamten koncert to była majówka nad Wartą. Tutaj mieliśmy do czynienia z dziką hordą barbarzyńców- o braniu jeńców nie było mowy. Koncept hordy nasunął mi lekko plemienny pierwiastek numerów, osią których jest przyczerniony death metal. Na szczęście pojawiały się momenty przerwy, a kompozycje cechowało pewne zróżnicowanie, dzięki czemu to właśnie pierwszy koncert był dla mnie tym najlepszym tego wieczoru.

Bestial Raids:
Kielecki zespół działa na scenie od 2003 roku i w tym czasie zdążył dorobić się wiernych fanów, którzy wywoływali muzyków na scenę od pierwszych dźwięków intra. Po chwili na deskach pojawiło się dwóch typów w maskach gazowych (gitarzysta i perkusista) i łysy bassman-wokalista, który zrobił sobie minimalistyczny corpse-paint, jedynie zaczerniając skórę wokół oczu. I pojechali. Muzyka BR to bezlitosny black metal, kojarzący się z Infernal War, ale mniej zróżnicowany i przez to trochę nużący. Na sali było jednak sporo osób, które nie zgodziłyby się z moim zdaniem, bo przyjęcie mieli jeszcze lepsze od Anglików.

Mgła:
Bardzo byłem ciekaw, jak krakowski duet (wsparty na żywo gitarzystą i basistą) zaprezentuje się w zapełnionym Bazylu, bo w wersji open air niezbyt przypadł mi do gustu. Zacznijmy od brzmienia- niezależnie gdzie stałem, było idealne. To jest w ogóle największa zaleta “nowego” Bazyla- praktycznie na każdym koncercie dźwięk jest w najgorszym przypadku dobry. Dalej show sceniczny- tak samo jak na Brutalu: z tyłu schowany perkusista, a przed nim trzech kolesi na czarno, z czarnymi skarpetami na twarzach, okrytych dodatkowo kapturami. Praktycznie bez ruchu, odgrywali precyzyjnie swoje piosenki. I jak ten bezruch przeszkadzał mi na wielkiej scenie w Czechach, tak w klubie na ok 500 osób, sprawdzało się to bardzo dobrze. No i w końcu kompozycje. Jeden znajomy podsumował twórczość M i spółki słowami: “Iron Maiden black metalu”. I coś w tym jest. Utwory mają podobnie jak Anglicy prosto w punkt, bez zbędnych ornamentów, ze sporą porcją melodii, a na dodatek wszystkie na tym samym patencie. I na żywo kopie do dupę wprost cudownie. Bardzo dobry koncert!
Bestial Raids kojarzy się z Infernal War? bo co – bo i jedno i drugie ma szybkie momenty? ja pierdole 😀
Zdania „Koncept hordy nasunął mi lekko plemienny pierwiastek numerów, osią których jest przyczerniony black metal.” szkoda nawet komentować.
PolubieniePolubienie
1. Nie, bo ogólnie podobnie brzmią. Szybki i konkretny BM, bez chwil na odsapnięcie czy innych melodyjek.
2. Dzięki, już poprawiam.
PolubieniePolubienie