Dla poznaniaków z Martwej Aury Credo in Mortem to drugi split w karierze. Poza tym zdążyli nagrać jeszcze po jednym demie, epce i pełnej płycie. Jeśli słyszeliście któreś z ich starszych wydawnictw, to była to zupełnie inna muzyka niż tutaj- szybki i brutalny, ale też trochę monotonny black metal. Ich wkład w Credo in Mortem to utwory o wiele bardziej zróżnicowane. Partie napędzane blastami są tu w mniejszości, dominują za to tempa marszowe i fajne, wbijające się w mózg melodie. Co najważniejsze, wszystkie te formy składają się w dobrze napisane utwory. Do podkładów dopasował się sprawnie wokalista, który ryczy, krzyczy, a jak trzeba to zaśpiewa, a wszystko fajnie mu wychodzi. Jedyną rzeczą do której mógłbym się przyczepić to niektóre teksty, które miały być poetyckie, a wyszły zabawne np. “ciemne koralowce pustki”. Nie zmienia to faktu, że trzy pierwsze ścieżki tego splitu to kawał bardzo dobrego metalu.
Nie inaczej jest z piosenkami autorstwa duetu Odour of Death. Obecnie stacjonuje on w Londynie, ale to nasze chłopaki i połowa numerów jest po polsku. Ich black metal jest zdecydowanie bardziej agresywny od tego w wykonaniu ekipy z Poznania. Perkusista bije szybciej i gęściej, a gitary wycinają szybkie tremola. Na szczęście pojawiają się też spowolnienia urozmaicające muzykę i wzmacniające ponurą atmosferę. Dzięki temu również drugiej części tego splitu słucha się świetnie. Nie do końca pasuje mi tylko głos R.Hate- nie jestem fanem takiej przepitej barwy.
Podsumowując, Credo in Mortem to bardzo fajny materiał. Piosenki obu zespołów są sprawnie napisane i dużo się w nich dzieje, dzięki czemu wracam do tej płyty regularnie. Jedno z najlepszych wydawnictw w tym, bardzo przecież dobrym dla gatunku, roku.
Skomentuj