Otwierający całość “Kingmaker” ma linię melodyczną zerżniętą żywcem z “Children of the Grave” pewnego zespołu z Birmingham. Jest to też jeden z nielicznych przyzwoitych utworów tutaj. Konkretny thrash z pierdolnięciem, solidnie, ale dupa pozostaje na swoim miejscu. Drugi w kolejce, numer tytułowy przypomina co spokojniejsze “hity” z czasów Risk i Cryptic Writings (na której było, mimo wszystko, kilka petard). A potem to już idzie z górki. Gówno za gównem i gównem pogania. Nawet jak próbują przygrzać konkretniej (np. końcówka “Dance in the Rain”, krzyczana przez łysego z Disturbed), to i tak wychodzi to słabo i bez mocy. Jak Ryży może opowiadać w wywiadach, że jest to jedyna płyta oprócz Countdown to Extinction, z której jest zadowolony w 100%? Nie rozumiem… Kiedyś to był taki dobry zespół, a tu dostaliśmy kolekcję słabo napisanych, radio-rockowych kawałków z beznadziejnymi wokalami. Wiadomo, Mustaine nigdy nie umiał śpiewać, ale do pewnego momentu słychać było w jego głosie szczerą wściekłość i jad. Teraz została tylko nieumiejętność śpiewania. Jedyna piosenka, która się wyróżnia na tle miałkiej reszty to “The Blackest Crow”, w której słychać, coraz popularniejsze w metalu (Mastodon czy Taake) banjo (z ostatniej chwili: dowiedziałem się właśnie, że to nie banjo, a akustyk z kapodastrem). A przede wszystkim, jest to fajna, mroczna i dobrze napisana piosenka. Poza tym, na uwagę zasługuje wyjątkowo dobry (szczególnie jak na ostatnie dokonania Ryżego) tekst do “Forget to Remember”, opowiadający o demencji. Niestety, to jedyne przebłyski talentu na całym Super Collider. Nawet cover Thin Lizzy, “Cold Sweat”, wyszedł co najwyżej poprawnie. Przez wzgląd na stare, dobre czasy dam Mustaine’owi jeszcze jedną szansę, ale szczerze mówiąc wątpię, że uda mu się stworzyć coś na miarę choćby Youthanasii. A latka lecą i szaleństwo postępuje…
Ps. na pewno umieracie z ciekawości zastanawiając się nad następującą kwestią: czemu niektóre płyty dostają całą recenzję, a inne giną pośród innych w Krótkiej Piłce. Niestety, nie chodzi tu łapówki, gdyż jeśli chodzi o kwestie finansowe, to mój jedyny zysk to nieregularna reperacja ego (pamiętacie ile wejść było, jak Nergal wrzucił moją recenzję na swój profil na Fejsbuniu? Szał!). Po prostu, jeśli chodzi o jakiekolwiek działania twórcze, dominuje u mnie taktyka: “jak wyjdzie”. Parę razy próbowałem na chama pisać rzeczy dłuższe i ponosiłem żałosne porażki. Tak więc, jeśli tekst nie płynie i nie wiem co pisać po 2-3 zdaniach, mamy materiał do KP. Proste, c’nie?
obrazek pożyczyłem z: http://www.metalsucks.net/
Skomentuj