The Dreaming I i Melinoё to dwie z moich najulubieńszych płyt poprzedniej dekady. Kiedy więc ogłoszono polskie daty koncertów Akhlys musiałem tylko zdecydować czy pojadę do Poznania czy Warszawy. Bo moja obecność na tym wydarzeniu była przecież oczywistością.
Ostatecznie stanęło na Poznaniu, bo mam spory sentyment do tego miasta i klubu U Bazyla. Nie będę się tu rozpisywał o moim pobycie, ale chcę wspomnieć szybko 2 kwestie:
- Jedzenia. Stolica Wielkopolski ma absolutnie fantastyczną ofertę knajp wege, z którą może się równać chyba tylko Warszawa. Tym razem jadłem w Miłości na Garbarach i w Owcy Całej na Jeżycach. Oba miejsca fantastyczne, z pysznymi potrawami i dużymi porcjami- polecam serdecznie.
- Tego lata odbywały się mistrzostwa Europy w koszykówce, tzw. Eurobasket. Jestem wielkim fanem tej dyscypliny, a wszystkie mecze Polaków można było oglądać za darmo w necie, więc gryzłem przysłowiowe paznokcie w czasie thrillera ze Słowenią i nie dowierzałem oczom podczas pogromu z ręki Francuzów. Wspaniałe to były zawody, ale nie przyćmiły głównego powodu dla którego tłukłem się łącznie 12 godzin PKP.
Chaos Invocation, Fides Inversa

Pozwolę sobie ogarnąć oba te zespoły za jednym zamachem, gdyż oba były tak samo nijakie. Nawet ich styl był mocno zbliżony, czerpiący obficie z Watain i Dissection melodyjny black. Przyszli, zagrali i poszli. Żadnych plusów dodatnich ani ujemnych. Czyli bilans wychodzi na zero, a jedyne co będę pamiętał to wąsy jednego z gitarzystów.

Akhlys

Na szczęście gwiazda wieczoru odkupiła grzechy supportów z nawiązką. Bez żadnego intra na scenie zameldowała się czwórka postaci w niepokojących skórzanych maskach i dała pokaz dzikiego, przerażającego black metalu. Dysonanse i blasty, doprawione minimalną dawką melodii i haczyków, zahipnotyzowały mnie od pierwszej do ostatniej nutki. Kapitalna muzyka w pełnym pasji wykonaniu- rewelacja. Mój jedyny zarzut odnosi się do pracy dźwiękowca. Gitary były za cicho i spora część riffów gubiła się w miksie. Z czasem trochę się poprawiło, ale nie była to jakość dźwięku, do której Bazyl mnie przyzwyczaił przez lata. Niemniej jednak, występ Amerykanów oceniam bardzo wysoko – potwierdzili klasę słyszalną na ich płytach studyjnych.
ps. Przy okazji, to był pierwszy koncert na którym miałem porządne stopery wielokrotnego użytku (w moim przypadku firmy Alpine). Muzyka ciągle była bardzo dobrze słyszalna, a nie dzwoniło mi po wszystkim w uszach, ani nie byłem ogłuszony z żadnej strony. No i podobno jest to dobra inwestycja na przyszłość. Tak więc polecam!
Skomentuj