
Piłka meczowa:
Death Denied: Through Waters, Through Flames
Mimo iż łódzcy stonerowcy są weteranami sceny, grającymi razem od 2009, na swoim najnowszym, trzecim krążku potykają się o własne nogi już na starcie, niczym debiutanci. Otwierający „The Apostate Soul” to jest tak straszny paździerz, że o mało co nie odpuściłem reszty płyty. A byłby to poważny błąd, gdyż od drugiego numeru zespół nabiera wiatru w żagle i z gracją płynie po falach południowoamerykańskiego ciężkiego rocka. Dobre riffy i kompozycje, świetne melodie- grzech prosić o więcej. No, może tylko o wycięcie pierwszej piosenki.
3rd Secret: 3rd Secret
Nie wiem, jakie są pierwsze dwa sekrety, ale trzeci ewidentnie brzmi: bez dobrych wokali daleko nie zajedziesz. I tak właśnie jest w przypadku tego zespołu, założonego przez 3 legendy sceny Seattle: Kima Thayil, Krista Novoselica i Matta Camerona. Muzycznie jest średnio- taki spokojny rock dla starych ludzi. Ciekawiej się robi, gdy do głosu dochodzi gitara Thayila i przypomina, w której ekipie zyskał sławę. Ogólnie dałoby się tego słuchać, gdyby za mikrofonem usiadł ktoś zdolny. Tak się jednak nie dzieje. Tandem wokalistek, Jillian Raye i Jennifer Johnson, mają razem mniej charyzmy niż stare swetry Kurta Cobaina. Śpiewają do bólu poprawnie, tymi swoimi zwyczajnymi głosami, aż chce się płakać, jak bardzo to nijakie. Czy naprawdę w całym stanie Waszyngton nie było choć jednej postaci z osobowością?
Cancer Bats: Psychic Jailbreak
Kanadyjscy hardcore’owcy wracają z kolejną porcją swoich prostych, głośnych, ale też przebojowych piosenek.Tak więc grają to samo co do tej pory, tym razem wyszło im to troszkę lepiej niż poprzednio- większość numerów ma dobre, zapamiętywalne melodie i mocne refreny. Jest spoko.
Carpenter Brut: Leather Terror
Nijaka pop-elektronika w klimacie lat osiemdziesiątych. Zaproszeni goście nie pomagają (Puciato, Sylvaine i inni), a czasem nawet przeszkadzają (Ulver). Słabizna.
Eucharist: I Am the Void
Ta płyta przypomina mi polskiego piłkarza Dawida Janczyka. Wielki talent zaprzepaszczony przez lenistwo i złe wybory życiowe, który gra teraz dla Sadownika Waganiec w okręgówce. I am the Void zamiast talentu ma idealne dla black metalu brzmienie- z jednej strony brudne, ale też wystarczająco selektywne, miażdżące słuchacza. Niestety, w parze z brzmieniem nie idą kompozycje, które są praktycznie nierozróżnialne. Pojedynczo naprawde spoko, ale upchane w dwunastkę na albumie trwającym 76 minut męczą niesamowicie.
Hell Militia: Hollow Void
Podobna sytuacja co w przypadku opisywanego gdzieś tutaj Eucharist, z tym, że Hell Militia mają jakieś haczyki i motywy zostające ze słuchaczem. Tak więc z dwojga przeciętnego, wybieram to.
Midnight: Let There Be Witchery
Niby znowu te same speed metalowe jasełka ku czci Motörhead i Venom, ale jak tu się gniewać na tego urwisa, gdy wychodzą mu takie szlagiery jak „Szex Witchery” (to chyba po węgiersku).
Emma Ruth Rundle: Orpheus Looking Back
3-utworowa epka od mojej ulubionej obecnie wokalistki. Początek i koniec bardzo spoko, nawiązujący do delikatnej akustycznej muzyki z Engine of Hell. Pomiędzy nimi zaś wylądowała rzecz okropna- „Pump Organ Song”, czyli utwór na głos i fisharmonię, niesamowicie wkurwiający instrument. Do tego Rundle poza śpiewaniem zawodzi tu żałośnie i utwór jako całość brzmi po prostu najgorzej. Z tego wychodzi, że 33% materiału jest niesłuchalne. A to nie jest dobry wynik.
Dzień dobry
Jakoś ostatnio się uczepiłem niby rzep tego forum. I nie odpuszczam, nie byłbym też sobą gdybym nie skomentował. W tym przypadku chciałem powiedzieć że i ja kiedyś mierzyłem się z carpenter brutem i starałem się zrozumieć i polubić twórczość. Bezskutecznie, przez pierwsze minuty idzie posłuchać a potem strasznie monotonnie się robi i nuży. Na myśl mi przywodzi natomiast z dawien dawna taki holenderski zespół Laserdance, podobny do carpentera ale mniej brut i przyjemniejszy do słuchania choć równie kiczowaty.
I w ogóle to co to (ten carpenter) tu robi ?!?!
Ode mnie Machine Head – Of Kingdom And Crown
PolubieniePolubienie
Bardzo mi miło, że tu zaglądasz i komentujesz, tak więc nie odpuszczaj. Carpenter Brut jest tu z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że lubię słuchać różnych rzeczy, sam metal by mnie znużył. A skoro już słucham, to czemu nie pisać o nich? Poza tym, te wszystkie projekty z retro elektroniką w ostatnich czasach mocno się z cięższą muzyką przenikają. Czy to personalnie, czy na scenach festiwalowych i koncertowych. Więc tak to się dzieje.
Machine Head mam na liście oczekujących na recenzję i mam nadzieję, że zdążę przesłuchać przed końcem roku.
PolubieniePolubienie
Strasznie jestem ciekaw Twojej opinii co do Machine jakakolwiek by ona nie była. Zbliża się koniec roku.
Ghost się zapowiedział na przyszłoroczny Mystic, dla mnie jednak bardziej mistyczne są ceny za wjazd na ów chill out, jako poznaniak trudno z nimi się polemizuje, z tymi cenami oczywiście.
Pozdrowienia do Krakowa
PolubieniePolubienie
Bardzo się cieszę z Duszka na Mystiku! Nie jest to oczywiście kaliber Judas Priest czy Mercyful Fate, ale dają świetne show, więc moim zdaniem to świetna decyzja organizatorów. Ja już swój bilet mam, więc jakbyś się zdecydował to daj znać i możemy wypić piwo albo dwa!
W sumie jak się zastanowić, to ja się ciągle czuję poznaniakiem, w końcu spędziłem w stolicy WLKP większą część dorosłego życia. Aczkolwiek z każdym rokiem nasiąkam tym Krakowem i nie ukrywam, podoba mi się tutaj.
Pozdrawiam również!
PolubieniePolubienie
Wyżej ułożone w hierarchii pewne powinności życiowe ograniczają moją mobilność stąd rzadko widuję się na koncertach, wręcz incydentalnie. Zaproszenie bardzo mi schlebia, dziękuję, piwa nigdy nie odmówię i będę o Twojej propo pamiętał bo kto wie co przyniesie przyszłość.
U mnie obecnie na tapecie:
Tortuga – Deities 2020
THE OTOLITH – Folium Limina 2022
pzdr
PolubieniePolubione przez 1 osoba