Dzisiaj doszło do mnie, że wśród czytelników tego skromnego bloga są osoby całkiem wysoko postawione, gotowe nie tylko kulturalnie zwrócić mi uwagę, ale również dać mi odczuć, że jeśli się nie „skruszę” i nie przejdę na jasną stronę mocy, gorzko pożałuję. Żeby nie być gołosłownym, przytoczę sceny z dnia dzisiejszego. Otóż godziną późno popołudniową byłem umówiony, jak to się mówi, na mieście z koleżanką. Aby być w pełni sił w czasie spotkania, dziabnąłem całkiem niezły omlet z szyneczką i żółtym serem i udałem się na spoczynek, coby omlecik mógł się w brzuszku ułożyć. Lecz gdy tylko przyłożyłem głowę do posłania, spod mojego okna rozległy się jakieś dzwonki, śpiewy [coś w tym stylu, acz nie do końca (początek 0:10)] i inne hałasy. Patrzę- procesja. Ok, luz, nie ma sprawy. Poduszka na głowę i już mnie nie ma. Coś mi jednak mówiło, że dziś nie wykręcę się sianem. I w istocie, gdy biegłem na pierwszy tramwaj, ta sama procesja zatarasowała całą drogę i musiałem przedzierać się przez bloczki, przy okazji niechcący strasząc małą dziewczynkę siusiającą za garażem (100% przypadku. Ja wolę starsze.). Jakoś zdążyłem na ten tramwaj, ale zaczęło mi świtać… Po pierwsze- procesje zwykle są z rana. Po drugie śpiewająca procesja spod okna szła w drugą stronę. Wietrzyłem spisek. I jak się już niedługo okazało, miałem rację. Po przesiadce następnym tramwajem ujechałem tylko jeden przystanek i tym razem inna już ekipa zajęła kolejną drogę. Zupełny communication breakdown! Swoją drogą, szkoda że nie widzieliście miny małego, cygańskiego akordeonisty z tramwaju, kiedy pan tramwajarz zatrzymał skład i kazał wysiadać w połowie drogi… I wtedy już wszystko stało się jasne- moim tekstem nadepnąłem komuś ważnemu na odcisk. Niby dotarłem na spotkanie, ale kwadrans spóźniony. Faux pas, jak chuj, za przeproszeniem. Ale ja potrafię się zmienić, dostrzec że będąc „jakimś Anty”, popełniłem błąd i zasiałem porutę. W tym miejscu kajam się i wszystkim obrażonym dedykuję piękną pieśń, o pięknej, chrześcijańskiej miłości. A na dodatek, osobie o nicku „żal-mi-siebie-jestem-debilem” pozdrawiam utworem teologiczno-zoologicznym.
ps. powyższy obrazek nie przedstawia żadnej ze spotkanych przeze mnie procesji. Acz podobieństwa pewne są. Po prostu, wydał mi się zabawny.
obrazek jest ze strony: http://www.guzer.com
Nic tylko jakiś „ksześcijański” spisek:D Może chcieli Cię nawrócić?
PolubieniePolubienie