
Z okazji świąt, które się właśnie skończyły, życzę sobie i Wam aby doszło do zmartwychwstania zespołu Nevermore, który się był rozpadł jakiś tydzień temu, ku memu wielkiemu smutkowi. Dodatkowo, by było całkiem w pipkę, gdyby wyżej wspomniana rezurekcja miała miejsce przed sierpniem tego roku, i zespół jakimś cudem zdążył na festiwal Brutal Assault. Przy całej jednak mojej naiwności, nie sądzę jednak, by do tego doszło, za podstawę mając plotki i fragmenty wywiadów, z których wynika, że mój idol Jeff Loomis i perkusista Van Williams, odeszli, gdyż reszta składu (zbyt) ostro dawała w palnik. Z kolei wokalista Warrel Dane na swoim koncie twitterowym zbytnio nie rozpacza z powodu zaistniałej sytuacji, tylko skupia się na nowej płycie swego poprzedniego składu- Sanctuary, który to niezbyt przypada mi do gustu, gdyż gra(ł) power metal.
Skoro więc szanse na odbudowę Nevermore są nikłe, pozostaje mi liczyć, że Loomis złoży jakiś zespół i skopie nam jeszcze porządnie dupska. Gdyby nie to, że Van Williams daje radę na garach, proponowałbym jakiś projekt z niekochanym przez nikogo Mike’iem Portnoyem, który podobno grywa teraz covery niejakich The Beatles. W tym czasie, jego były zespół popada w otchłań kiczu i reality tv, czego przejawem jest ten jakże straszny klip.
Na zakończenie 2 Voyagery- jeden cudzy, bohaterów tej notki, drugi nasz, swojski jak barszcz ukraiński.
Skoro więc szanse na odbudowę Nevermore są nikłe, pozostaje mi liczyć, że Loomis złoży jakiś zespół i skopie nam jeszcze porządnie dupska. Gdyby nie to, że Van Williams daje radę na garach, proponowałbym jakiś projekt z niekochanym przez nikogo Mike’iem Portnoyem, który podobno grywa teraz covery niejakich The Beatles. W tym czasie, jego były zespół popada w otchłań kiczu i reality tv, czego przejawem jest ten jakże straszny klip.
Na zakończenie 2 Voyagery- jeden cudzy, bohaterów tej notki, drugi nasz, swojski jak barszcz ukraiński.
Skomentuj