Jak zauważyła moja kuzynka: “O takiej muzie nie ma co pisać, albo miażdży suty, albo nie”. W zasadzie prawda, ale ja postaram się trochę temat rozwinąć. Dla niecierpliwych: miażdży suty. Bardzo. I to od samego początku.
Ale po kolei. W większości gatunków muzyki rockowej i metalowej, muzycy w pogoni za chuj wie czym, przedkładają wirtuozerskie popisy nad dobro kompozycji. Wychodzą z tego niesłuchalne akty masturbacji. Mimo tego, że Pinnacle of Bedlam jest płytą bardzo techniczną, słuchacza zalewają potoki nut i uderzeń, Suffo ani razu nie straciło z widoku tego co najważniejsze- zajebistej, kopiącej w dupę piosenki. I tak 10 razy. Co więcej, każda z nich jest inna. Od wolnych walców wyrzeźbionych z ciężkich groove’ów (“Rapture of Revocation”) po piosenki szybkie jak rozpędzona ciężarówka (“As Grace Descends”) i wszystko pomiędzy. Dzieła zniszczenia dopełniają super-niskie wokale i całkiem wporzo teksty o śmierci i tym podobnych. Ale głównie śmierci.
Nie wiem, czy jest możliwe stworzenie lepszego materiału, który byłby tak zaawansowany technicznie i niezwykle brutalny, a zarazem porywający i zmuszający słuchacza do ciągłych powrotów. Miazga.
A tutaj teledysk do singlowego “As Grace Descends”.
Skomentuj