Jezus Maria, jakie to dobre! Od pierwszych sekund intra do końca przedostatniej piosenki. Mimo, że zastosowany w otwierającym “Postmodern/Postmortem” motyw z dzwonem jest wyświechtany do granic możliwości, to razem z muzyką sprawdza się tu idealnie. Do tego stopnia, że dostaję ciarek, które nie ustępują wraz z nadejściem kolejnych utworów.
Żeby nie być posądzonym o kolesiostwo, starałem się znaleźć na chama jakieś wady, ale poza ostatnim, przeciętnym “The Becoming”, wszystko się tu pięknie zgadza. Piosenki są świetnie napisane- z jednej strony brutalne i wściekłe, ale też nie pozbawione fragmentów od razu wpadających w ucho. Do tego dochodzi idealna jak dla mnie produkcja: będąc obleśnie wręcz brudna, zachowuje odpowiednią selektywność. Miazga w chuj.
Ja się tu podniecam, a warto wspomnieć, co poznaniacy grają. Przede wszystkim odeszli już zupełnie od zbliżonego do Heaven Shall Burn metalcore’a, słyszalnego na dwóch poprzednich wydawnictwach. Z Niemiec, inspiracje udały się na północ, do Szwecji, zadomawiając się na zapiecku u Tomasa Linberga. Nota bene, frontman At the Gates jest jednym z trzech gościnnych wokalistów na płycie. Do tego dochodzą melodie jak od Dissection i voila! Oto In Twilight’s Embrace AD 2015. Na szczęście, mimo że inspiracje są ewidentne, nie przeszkadzają w cieszeniu się tą płytą.
A jest ona dla mnie obok Scar Sighted Leviathan zdecydowanie najlepszą płytą z ekstremalną muzyką w tym roku i najlepszym death metalem od bardzo dawna. Gdyby tylko skończyła się wraz z dewastującym “Gravitate Towards Unknown”, byłaby bliska ideału. Polecam serdecznie!
Skomentuj