Ja to tam tych deathcore’ów specjalnie nie lubię, ale dawno na niczym nie byłem, a na dodatek namówili mnie znajomi, prowadzący bloga Irkalla (link po lewej gdzieś). No więc mimo że był poniedziałek, wyszedłem po południu z domu i ruszyłem do klubu Pod Minogą. Po drodze zgubiłem się i zjadłem kebaba, w wyniku czego trafiłem na sam koniec setu zespołu…
Heresy Denied:
Te półtorej piosenki na które zdążyłem, to w zasadzie kwintesencja gatunku- ciężko, rytmicznie, z wokalami przechodzącymi z growlu w prawie grindowy kwik. Całkiem spoko, na pewno dam tym młodzieńcom jeszcze szansę.
Fallujah:
Tutaj z kolei byłem pełen obaw, bo ich najnowsze wydawnictwo mi zupełnie nie podchodzi- w tle gra cichutko typowy deathcore, a na pierwszym planie popisy gitarmena. I brnie to jakichś dziwnych kierunkach, nie wiadomo dokąd, ani po co. Na szczęście na scenie na piętrze popularnej Minogi gitara solowa trochę się schowała i zostało samo mięso. Brutalny nakurw trwał non-stop, ale kompozycje na tyle różniły się od siebie, że nie tylko spokojnie wytrwałem do końca setu Amerykanów, ale i bardzo dobrze się bawiłem. Świetną robotę robił też żywiołowy wokalista, trochę w typie lokalnego Seby.
Thy Art Is Murder:
Australijczycy przyjechali do Europy w nowym składzie, bez wokalisty CJ McMahona, który był ulubieńcem fanów i stanowił w znacznej mierze o potędze bandu. Jego następca, Lochlan Watt, nie miał łatwego zadania, ale podołał mu w 100%.
W zasadzie można powiedzieć, że zagrali jak Fallujah, ale każdy aspekt był odrobinę lepszy. Ciekawsze kompozycje, odrobinę klarowniejsze brzmienie oraz spora charyzma nowego frontmana i jego wysokiego czoła. Podobało mi się tak bardzo, że nawet sobie ich ostatnią płytę kupiłem.
Na słowa uznania zasługuje też publiczność, która zgotowała wszystkim gorące (dosłownie) przyjęcie i robiła niezły gnój pod sceną. A jeden pan nawet sobie kark popsuł od tej całej zabawy.
Podsumowując, mimo, że deathcore z własnej woli puszczam sobie bardzo rzadko, koncert dał mi dużo radości.
ps. zdjęcie ze strony http://kvlt.pl
Skomentuj