Pochodzący z Karoliny Północnej He Is Legend to moim zdaniem jeden z najbardziej niedocenianych przedstawicieli ciężkiego (nie mylić z ekstremalnym) rocka/metalu. Nie są szczególnie odkrywczy w swojej sztuce, po prostu piszą bardzo fajne piosenki. Na tegorocznym few brzmią, jakby udało im się w końcu wykrystalizować brzmienie, o które im chodziło od paru lat. Jeśli miałbym porównywać ich obecną muzykę do bardziej znanych grup, trzy nazwy przychodzą na myśl.
Po pierwsze Alter Bridge, bo także tu mamy metalowe granie w nowoczesnym stylu, na powierzchni którego porusza się charakterystyczny wokalista, w tym wypadku Schuylar Croom. Typ tworzy świetne, nie popadające w kicz melodie, a na dodatek pisze niegłupie teksty.
Po drugie Mastodon z późnego okresu. Tak ja czworogłowy potwór z Atlanty, tak i HIL piszą niby proste piosenki, które łatwo wpadają w ucho. Jednakże ta prostota jest pozorna i sporo dzieje się, jeśli chodzi o aranż i rytmikę- potrzeba tylko odrobinę czasu i skupienia, żeby to ogarnąć.
I na koniec Deftones, głównie z powodu niektórych riffów, ale też takiej lekko sennej atmosfery w spokojniejszych miejscach.
Do tego dochodzi brzmienie wykręcone przez Adama “Nolly’ego” Getgooda. Na codzień, gra on w djentowym Periphery i to słychać, szczególnie w brzęczących partiach gitar, ale też w masywnym soundzie całości. Za djentem nie szaleję, ale muszę przyznać, że tutaj taka właśnie produkcja sprawdza się całkiem nieźle.
No dobra, wiadomo więc ogólnie jak to brzmi, ale najważniejsze i tak są kompozycje. A te robią konkretną robotę. Chwytliwymi melodiami porywają słuchacza, a potem przytrzymują go na dłużej ciekawymi smaczkami. A najlepsze, że można to powiedzieć o każdym numerze tutaj.
W skrócie, few bardzo mi się podoba. Przystępne, a mimo to nie nudne granie, które spokojnie może służyć jako interesująca alternatywa dla kolejnych klonów Godsmack, znanych z fal Antyradia. Polecam serdecznie tego allegrowicza.
Skomentuj