
Druga płyta pitsburczyków w 2020 to zapis wydarzenia typowo pandemicznego- koncertu online, gdzie cała publiczność siedzi przed ekranami, a zespół gra, znajdując się w pustym pomieszczeniu. W tym wypadku, jest to wydarzenie wyjątkowe również z innego powodu- swoją formą nawiązuje do serii MTV Unplugged, co jest zaskakujące w przypadku artystów tak mocno stawiających w swej twórczości na elektronikę.
I ta elektronika została tutaj zepchnięta do konta, ale ciągle jest wyraźnie słyszalna. Pozostałe instrumentarium jest jednak akustyczne. Specyficzne brzmienie gitar i harmonie wokalne duetu Reba Myers – Jami Morgan przypominają występ bez prądu Alice in Chains, których “Down in the Hole” możemy tu swoją drogą usłyszeć w całkiem udanej wersji. Czy jednak całe przedsięwzięcie zakończyło się powodzeniem? Zdecydowanie tak. Nowe wersje oryginalnych piosenek Code Orange świecą tu nowym światłem, pokazując wielki potencjał komercyjny. Dodatkowo, mimo braku bezpośredniego kontaktu ze słuchaczami zespół jest w stanie wykrzesać spory ładunek energii, który słychać nawet w tej łagodniejszej formie. Cieszy również fakt, że pozostawiono tu niedociągnięcia instrumentalistów i wokalistów, dzięki którym całość brzmi bardzo naturalnie.
Nie jest to jeszcze poziom Nirvany czy wspomnianej Alicji, ale i tak jest to bardzo dobra płyta.
Skomentuj