Rok 2018 to było 12 miesięcy rollercoastera w życiu prywatnym, z przewagą dołków niestety. Powoli już dochodzę do siebie i 2019 powinien być lepszy. Na pewno postaram się zobaczyć więcej koncertów, bo około 10 w roku to żenada w chuj.
A teraz czas na wspominki!
Najlepsze koncerty:
3. Guns ‚n’ Roses w Chorzowie
2. Slayer w Łodzi
1. Killswitch Engage w Krakowie
Najlepsze piosenki:
10. Judas Priest: “Spectre”
9. Ghost: “Dance Macabre”
8. Behemoth: “Bartzabel”
7. Funeral Mist: “Cockatrice”
6. Kły: “Jeżeli”
5. Judas Priest: “Firepower”
4. Sunnata: “Hollow Kingdom”
3. Yob: “Beauty in Falling Leaves”
2. Alice in Chains: “Red Giant”
1. Voidhanger: “Naprzód do nikąd!”
Najlepsze płyty:
Poczekalnia:
Agrimonia: Awaken
AHTME: Sewer Born
All Them Witches: ATW
IDLES: Joy as an Act of Resistance
In Twilight’s Embrace: Lawa
Kły: Szczerzenie
sunnata: Outlands
Tomb Mold: Manor of Infinite Forms
Top 10:
10. Black Label Society: The Grimmest Hits
13 lat zabrało wannabe wikingowi z USA powrót do formy kompozytorskiej i nagranie solidnej i równej płyty.
9. Svalbard: It’s Hard to Have Hope
Jeśli chodzi o społecznie zaangażowany głos z lewej strony, Polacy dostali w zeszłym roku płytę Siksy, Anglicy Svalbard. I to drugie zdecydowanie bardziej mi pasuje, bo bliżej mu do typowego zespołu, aniżeli do performance’u ponad gatunkami. Niegłupie i teksty i potężna muzyka- jak dla mnie bdb.
8. The Ocean: Phanerozoic I: Palaeozoic
Kolejny krok ewolucji niemieckich sludge metalowców i zarazem kolejne udane wydawnictwo.
7. Funeral Mist: Hekatomb
Podczas gdy Viktoria Marduka nie robi dla mnie nic, drugi zespół Ariocha zwanego Mortusem, wydał bardzo dobrą płytę, pełną wściekłego i szalonego black metalu.
6. Voidhanger: Dark Days of the Souls
A propos wściekłego black metalu, to nikt w zeszłym roku nie łączył go tak udanie z prostą piosenkową formą jak Warcrimer i jego wesoła załoga.
5. Ghost: Prequelle
A skoro już mowa o piosenkach, to pełna nazwa tego szwedzkiego tworu powinna brzmieć Ghost of Abba, żeby nikt się nie miał wątpliwości. Hit goni hit i hitem pogania.
4. Alice in Chains: Rainier Fog
Mimo ponad 30 lat na scenie, Jerry Cantrell ciągle nie umie nagrać złej płyty. Takich riffów i refrenów większość może mu pozazdrościć.
3. Judas Priest: Firepower
Legendarnemu Judasz Księdzu parę wpadek po drodze się przydarzyło, ale Firepower do nich zdecydowanie nie należy. Kapitalne kompozycje i brzmienie.
2. Slugdge: Esoteric Malacology
Pokręcony death metal silnie inspirowany muzyką Nevermore i tekstami HP Lovecrafta. Cios!
1. Yob: Our Raw Heart
Tak jak nie przepadam za tradycyjnym doomem, tak Our Raw Heart uwielbiam. Wolno, ciężko, a przy okazji ciekawie i porywająco. Rewelacja!
ps. na samej górze wykorzystałem fotografię Pawła Krzana, zamieszczoną na stronie
http://krakow.pl/aktualnosci/200891,31,komunikat,te_miejsca_w_krakowie_warto_odwiedzic.html
Skomentuj