Ledwo minęły dwa tygodnie od koncertu Behemotha, a poznański Eskulap gościł kolejną legendę polskiego metalu. Tym razem jednak koncert był ze szczególnej okazji, a mianowicie 20-o lecia Kwasożłopów. W związku z tym zespół przygotował nieliche atrakcje, ale o tym później. Na samym początku, chciałbym zastrzec, że ten koncert był dla mnie inny niż wszystkie, na jakich do tej pory byłem. Otóż tak się dziwnie złożyło, że byłem trzeźwy. Przez cały koncert 1,5 piwka (1. musiałem zostawić przed klubem, bo już intro z Króla Lwa leciało). Sytuacja bardzo niecodzienna, ale nie zmieniła faktu, iż bawiłem się naprawdę przednio.
Podobno przed jubilatami grały jakieś supporty, ale mnie nie dane było ich zobaczyć. Słyszałem tylko przez ścianę średnie wykonanie Ironowych Aces High, w wykonaniu None, podobno z Yankielem na wokalu.
Kiedy w końcu dostałem się na salę (komplet ludzi. Dla mnie np. zabrakło już numerka w szatni.), panowie byli w środku Swallow the Needle. Potem jeszcze poleciały In a Black Sail Wrapped i zerżnięty z Deftones We Died Before We Started to Live, czyli reprezentanci ostatniej płyty Verses of Steel. Już od tego wstępu było widać i słychać, że ekipa jest w dobrej formie i jeszcze lepszych humorach. Titus jak zwykle uśmiechnięty gadał z publicznością i zapowiadał kolejne utwory. A te pochodziły z całej kariery zespołu i chyba nie pominięto żadnej płyty. Pełna setlista do zobaczenia tutaj: http://www.piomay.riders.pl/foto/09ADuro/images/4.jpg
Na chama mógłbym się przyczepić, że nie było np. Proud Mary albo Hyperenigmatic, ale po co?
Wracając jeszcze do kwestii urodzin, warto wspomnieć o atrakcjach dodatkowych. Midnite Visitor odśpiewał, biegając, skacząc i robiąc przewroty Ślimak. W tym czasie Titus bębnił, a Yankiel przejął bas. Zaraz potem na scenę wszedł pierwszy gość- Perła. Zmienił na wiośle Yankiela i razem z resztą odegrali 3 numery z jego kadencji- My Pick, Calistę i Acidofilię. Po tym kawałku obowiązki gitarzysty rytmicznego przejął legendarny Litza. W porównaniu z tym co widziałem na TVKultura (tak, tak, dają też archiwalne koncerty Acidów), urosło się sporo chłopu (wszerz) i jego postura wraz z dreadami robiła spore wrażenie. On również odegrał 3 numery,a po nich zespół zszedł na chwilę ze sceny, by dobić publikę Drug Dealerem i I Fuck the Violence.
Pomimo nieznośnej trzeźwości bawiłem się wyśmienicie. Dwie godziny minęły jak z bicza trzasł. Tak jak wspominałem na początku, zespołowi występ też sprawiał wielką radość i aż przyjemnie się to oglądało. Brzmienie było selektywne i potężne (stałem z tyłu, w linii ze stołem dźwiękowców), co rzucało się w uszy szczególnie podczas starszych numerów. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to średnia gra gitarzystów. Słychać było co jakiś czas pomyłki (zwłaszcza w przypadku gości). Yankiel też się walnął kilka razy, ale ogólnie dawał radę. Co do Popcorna, to jego sola na Kerry’ego Kinga w ogóle mi się nie podobają. O dziwo jednak, te drobne zgrzyty wcale nie przeszkadzały w odbiorze, a jedynie dodawały mu atmosfery radosnej spontaniczności. Do Ślimaka (jako perkusisty) zastrzeżeń nie mam, a Titus mógłby dawać korepetycje z konferansjerki. Niby pieprzy niesamowite farmazony, ale robi to tak śmiesznie, że aż prawie uroczo.
Podsumowując, było ekstra i chcę więcej! A, przypominam, byłem trzeźwy…
Zdjęcie ze strony: http://www.acid-drinkers.com/galeria/main.php?g2_view=core.DownloadItem&g2;_itemId=12799&g2;_serialNumber=1
Woodstock 2003, Acidzi graja bodajze przed Vaderem: Titus na scenia charknal, beknal, po czym wita sie z widownia:- ‚Ee… Ciesze sie, ze przyszliscie…’ (oklaski, krzyki, wrzaski) ‚…Ciesze sie, ze pojdziecie.’Wrazenia (jak widac) niezapomniane 😉
PolubieniePolubienie
Byłam na koncercie Acidów w Bydgoszczy 15 listopada. I muszę powiedzieć, oprócz spuchniętego nosa było naprawdę zajebiście ;]
PolubieniePolubienie