Sobota:
Textures
Na płycie brzmią spoko – taki połamany współczesny metal, z lekka pomieszany z djentem. Na żywo jednak trudne do zdzierżenia, szczególnie wokalista o przepięknych włosach, tak pretensjonalny w ruchach i śpiewie, że aż chciało się go czymś rzucić.
Norma Jean
Przewidywalny i nudny metal/death core. Innymi słowy: breakdown breakdownem poganiał.
Solstafir
Pod względem wyglądu świetnie pasowali do reszty wykonawców – czterech bezdomnych kowbojów w czarnych skórach, w tym jeden klon Axla Rose. A potem zaczęli grać, a konkretniej robić sprzężenia na gitarach i poszło. Naprawdę czarujący post-rock, który, mimo, iż tak różny od reszty repertuaru BA, to zrobił na mnie i pozostałych widzach, spore wrażenie.
Kylesa
Szkoda, że nie było więcej staroci, ale i tak Laura i spółka zagrali na tradycyjnie wysokim poziomie.
Immolation
Jakimś mega fanem nie jestem, ale potrafię docenić precyzyjnie cięty death metal. Ciężar, siła i selektywność. Dobry koncert.
At the Gates
Przed tym koncertem znałem w miarę ich twórczość i znaczenie. Sądziłem, że są całkiem spoko. Ale jak przyjebali “Slaughter of the Soul” to już nie było co zbierać. A potem już poszło. Kapitalnie piosenki, świetne wykonanie i aż nierealnie dobre brzmienie (obadajcie ich Live at Wacken- tak, naprawdę jest tak dobrze!). Może i cała ta reunionowa trasa jest wyłącznie dla pieniędzy, ale i tak był to zdecydowanie najlepszy koncert festiwalu, który sprawił, że stałem się oddanym fanem Ryżego i reszty. Miazga.
Immortal
Znam i lubię, ale to co pokazali było raczej żałosne. Nie wiem, czy to wina dźwiękowca czy samych wykonawców, ale brzmieli jakby zapomnieli jak się w ogóle gra.
I to tyle. Mógłby tu napisać coś jeszcze o poza muzycznych aspektach wyjazdu, ale nie chce mi się. Ograniczę się tylko do krótkiego cytatu z Maleńczuka, który dedykuję niemieckim sąsiadom z pola namiotowego: “chuj wam na grób”. Pozdrawiam!
Obrazek pożyczony z: http://500px.com
Skomentuj