Przedmowa:
Dzisiaj i pewnie jeszcze parę razy w najbliższym czasie, krócej i na szybciej. Powód jest psem, które pochłania trochę czasu i jeszcze, używając korpo-slangu, się nie wdrożyłem w ten temat. Za to teksty powinny płynąć regularnym strumieniem, bo koncertów w listopadzie prawdziwa moc!
Początek relacji właściwej:
Gdyby to był piątek, byłoby to idealne zakończenie tygodnia: smaczny hambruger, dużo piwa i metal w różnych wersjach. Niesety, był to czwartek i dzień później cierpiałem na tzw. syndrom dnia poprzedniego. Ale było warto!
Rogi
Czyli metalowy busker. Jeden typ grający jednocześnie na perkusji (stopy + prawa ręka) i gitarze (lewa ręka), a dodatkowo drący ryja (ryj). Przed nim wiszące na stojaku-bramce rogi, a za nim podświetlona czerwona płachta. Wszystko razem wyglądało jak pogański ołtarz w mrocznego czasie rytuału.
A co z tego kombajnu wychodzi? Takie dziwne łamańce doomowo-sludge’owe. Może nie porywające, ale mające całkiem fajny klimat. Muza przyjemnie płynęła i nawet upadek mikrofonu na artystę pod koniec nie zepsuł ogólnego efektu.
Thy Worshiper
Czterech wymalowanych na czarno typów w jakichś takich skórzanych (?) strojach i schowana w mroku blondyna na wokalu. Ich pogański metal bujał przyjemnie, ale trochę przeszkadzało mi zawodzenie wokalistki, która się włączała co jakiś czas. No i więcej szatana w gitarach by się przydało, bo ukryte były trochę za perkusją i wokalami. Całość przyzwoita, ale do obsrania daleko.
Witchmaster
Czyli legenda polskiego blackened-deathu, tym razem bez Infernoj. Muzykę można określić jako bezlitosny nakurw. Prosto, głośno i do przodu, ku chwale Szatana. Trochę w klimatach Marduk. Przykładowe tytuły piosenek: “Satanic Metal Attack” czy “Masochistic Devil Worship”. Podobało mi się.
Furia
Jak zwykle pro i z ogniem (metaforycznym, ale też piekielnym). Do tego bardzo ładna setlista, z obowiązkowymi reprezentantami najnowszego wydawnictwa, jak i, ku memu zdziwieniu, licznymi hitami. Przy pierwszych dźwiękach “Idzie zima”, przyznam się, sam zdziczałem. Podobnież przy “Kosi ta śmierć” i oczywiście “Są to koła”. Bdb koncert.
ps. Ciekawostka: w ślad za dziką ekipą całą Polskę objechała fanka Furii z Japonii. Była na każdym koncercie, w tym tym poznańskim. To się nazywa oddanie!
Skomentuj